Wszystkie moje przełomy. Wywiad z Magdaleną Popławską
Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 10/2023
Świadoma, szczera, bezkompromisowa. Z prawdziwą przyjemnością zapraszamy na spotkanie z wybitną aktorką teatralną i filmową, Magdaleną Popławską.
PANI: Zacznijmy od ciała, sprawiasz wrażenie osoby mającej ze swoim ciałem jakiś nadzwyczajny kontakt, co wcale nie zdarza się często.
MAGDALENA POPŁAWSKA: Wiesz, wiele osób mi to mówi, więc coś w tym musi być. Rzeczywiście, czuję się spójna z moim ciałem i ono często mi różne rzeczy podpowiada. Wydaje mi się, że ludzie nie doceniają ciała, zapominają o nim, a w moim zawodzie to podstawowe narzędzie oprócz wyobraźni i wrażliwości. Bardzo na nim polegam. Poza tym przecież ono pamięta dużo więcej niż głowa, która za pomocą różnych mechanizmów obronnych potrafi nam zablokować dostęp do wspomnień czy uczuć. Co nie znaczy, że nie zmagam się z kompleksami. Tylko dzisiaj już rozumiem, że wszyscy je mamy, więc mam większy luz. Poza tym nie panuję nad nim tak, jak bym chciała, na przykład w momentach dużego stresu potrafię się nagle popłakać, co bywa niezręczne.
Nikt, kto widział cię w tanecznym spektaklu „Nancy. Wywiad” zainspirowanym tragiczną relacją basisty zespołu Sex Pistols, Sida Viciousa, i Nancy Spungen, nie uwierzy w twoje niepanowanie nad ciałem.
Och, uwielbiałam ten spektakl! Praca nad nim bardzo mi pomogła. Zawsze miałam szczęście pracować z fascynującymi ludźmi, którzy w dodatku bardziej we mnie wierzyli niż ja sama. Claude Bardouil, który mnie zaprosił do „Nancy...”, widział we mnie potencjał, o który sama się nie podejrzewałam, i był wyjątkowo cierpliwy. Od początku mówiłam, że nie dam rady, nie umiem, nie mogę, a on dzielnie ignorował moje strachy. W przerwach treningów oglądaliśmy dokumenty o Ninie Simone, Amy Winehouse, Sidzie i Nancy i ich intensywnej, choć toksycznej relacji. Czytaliśmy o bohaterach ruchu punkowego. O zatracaniu się w uzależnieniach i samotności na szczycie. Ale podstawą była wyczerpująca praca fizyczna nad wytrzymałością, kondycją i rozciągnięciem.
Musiałaś mieć predyspozycje, bo przecież elastyczności nie wypracowuje się ani łatwo, ani szybko.
O tak, moi znajomi zawsze żartowali, że na imprezach już po niewielkiej ilości alkoholu budzi się we mnie człowiek guma. Nawet był taki moment w moim życiu, kiedy chciałam na poważnie trenować gimnastykę. Dostałam się do szkoły gimnastyki artystycznej. Ale gdy zobaczyłam, jaki panuje tam reżim i jak krzyczy się na te dziewczyny, uznałam, że to absolutnie nie na mój niepokorny charakter. Wytrzymałam trzy dni i powiedziałam: dosyć. Jednak sylwetka po tacie wuefiście, miłość do ruchu i wrodzone predyspozycje miały się później przydać.
Po spektaklu „Nancy. Wywiad” zaczęłaś inaczej traktować samą siebie?
Tak. Już w trakcie tej pracy czułam zmianę, ale dopiero po premierze ją zrozumiałam. Poczułam satysfakcję z przekraczania swoich granic i dobrą energię. Nie tylko Claude’a, który wierzył we mnie od początku. Taka wiara pomaga się rozwijać. I wtedy spojrzałam na siebie trochę inaczej, z większą życzliwością. Zaczęłam zastanawiać się, czy warto się tak szarpać i cały czas podważać własną wartość. Postanowiłam, że chcę to zmienić. Wróciłam na terapię i pracuję nad tym. Zdecydowałam się też na leczenie farmakologiczne. I poczułam ulgę. Namawiam wszystkich na szukanie pomocy. Bo stan, w którym ciągle widzisz szklankę do połowy pustą i przywiązujesz się do swoich najgorszych schematów, powoduje, że życie staje się męczące. Leczenie depresji czy innych słabości sprawia, że żyje się po prostu łatwiej. Cały czas spotykam się z ignorancją i społecznym oporem w tej sprawie. Jakby to była tylko sprawa charakteru. Kiedy podejmie się leczenie, problemy nadal istnieją, ale nie ma wewnętrznego przekonania, że nie da się ich rozwiązać. Jaki to jest komfort! Teraz czuję się ze sobą dobrze.
Macierzyństwo coś w tobie zmieniło?
Tak, to kolejny wielki przełom w moim życiu. Dowiedziałam się, że potrafię kogoś aż tak kochać. Wcześniej nie miałam pojęcia, że takie bezwarunkowe uczucie jest w ogóle dla mnie dostępne. To wszystko we mnie zmieniło. Przyspieszyło moją potrzebę pracy nad sobą. Ale macierzyństwo to też w pewnym sensie niewola – stajesz się niewolnikiem tej burzy uczuć do dziecka i odpowiedzialności na całe życie. Piękne i trochę przerażające!
Gdybyś miała porównać swoje doświadczenia z dzieciństwa do tego, jak sama wychowujesz córkę...
To jest przepaść. Byłam wychowywana w czasach, kiedy na dzieci się krzyczało, ignorowało je, bo przecież „dzieci i ryby głosu nie mają”. Właściwie wszędzie, w domu, w szkole, w kościele (wtedy jeszcze byłam mimowolnym członkiem Kościoła). Świat się zmienił. Nasza świadomość na temat psychologii dzieci jest nieporównywalna. Mamy na nie olbrzymi wpływ i niewielki równocześnie. Czytam na ten temat, ale też obserwuję, jak inni sobie radzą, i polegam na mojej intuicji. To moje jedyne dziecko, więc niestety na niej się wszystkiego uczę. Po prostu kocham ją i staram się traktować ją poważnie, jak osobę, która ma swoje prawa i wymaga szacunku. Ale nie da się nie popełnić żadnych błędów. I z tym też trzeba się pogodzić.
Z czym masz trudności?
Jestem DDA i mam ADHD, co generuje pewne problemy. Przerabiam to na terapii, ale wyzwalanie się z tych mechanizmów to długi proces. Z podważania własnej wartości, nadmiernej odpowiedzialności, trudności w podejmowaniu decyzji. To, niestety, ma również wpływ na moje rodzicielstwo. Jesteśmy takimi rodzicami, jakimi jesteśmy ludźmi. Staram się być dorosła, stawiać granice – mam świadomość, że to moja odpowiedzialność, więc to ja mam ostatnie słowo, właśnie po to, żeby ta odpowiedzialność nie obciążała dziecka. Zawsze jej wysłuchuję i dużo dyskutujemy. Wielu rzeczy uczę się z nią. Otaczam ją mądrymi dorosłymi, żeby widziała, że jeśli ja czegoś nie umiem, to inni potrafią.
Co jest twoim zdaniem najważniejsze w wychowaniu?
Rozbudzenie w dziecku empatii i krytycznego myślenia. Chciałabym pokazać jej możliwości, dać szansę na spróbowanie wszystkiego w życiu, ale empatię i krytyczne myślenie uważam za podstawę relacji ze światem. W pewnym sensie też na tym polega mój zawód – muszę wszystko podważać, pokochać najgorszego potwora. Jakikolwiek materiał trafia w moje ręce, patrzę na niego z każdej strony. Gdy mam do zagrania osobę dobrą, muszę znaleźć jej najgorsze cechy, a jak jędzę - niech przynajmniej będzie dowcipna. Myślę, że krytyczne myślenie jest ważne dla nas wszystkich jako obywateli, żebyśmy nie dawali sobie tak łatwo zamydlać oczu.
Nadmiar informacji nie pomaga nam w odróżnianiu tego, co naprawdę ważne i prawdziwe, od rzeczy błahych i fake newsów.
To, co
Pozostało 70% artykułu
Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów
Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Pani
PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH
- Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
- Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
- Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
- Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
- Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki
4.9 zł miesięcznie
Kup teraz