Wiosna, ach, to ty! Wywiad z Danutą Stenką

Rozmawiała: Agnieszka Litorowicz-Siegert, zdjęcie: Aldona Karczmarczyk/Van Dorsen Artists

Data publikacji: 09.02.2023

Wiosna, ach, to ty! Wywiad z Danutą Stenką

Tekst ukazał się w magazynie Twój Styl nr 3/2023

Zdjęcie: Aldona Karczmarczyk/Van Dorsen Artists
Koszula Bialcon, spodnie Maciej Zień, buty Twinset, eobuwie.pl

Czas odpocząć, zwolnić? Mogłaby grać mniej, rano zostać w ulubionym domu. Ale to nie Stenka. Emanuje energią, radością, ma nowe pomysły, chce jej się. Życie jest jak bombonierka, otwierasz i nie wiesz, jaka czekoladka się trafi. Każdy etap życia może fascynować, wnosić nowe kolory. Ona docenia zwykłe sprawy, które sprawiają, że w trudnej rzeczywistości żyje się ciekawiej, milej. Choćby wiosnę.

Spotykamy się w zacisznej kawiarni koło teatru – za oknem końcówka zimy, ciągnie nas do rozważań, co przyniesie wiosna. Może świat się uspokoi, skończy się wojna, będziemy mniej zestresowani. Do niej przyjdą nowe role – w kinie i na scenie, ale i w życiu, bo ono się przecież zmienia. Jeszcze będzie przepięknie... Danuta wygląda świetnie, choć ma oszczędny makijaż i szary sweter. Nawet gdy mówi o rzeczach trudnych, coś w niej świeci od środka, oczy błyszczą. Gdy będziemy kończyły rozmowę, zrozumiem, że to jej optymizm. Dotyczący spraw małych, ale przede wszystkim tych, które z malkontentów zmieniają nas w entuzjastów życia. Zapamiętam jej słowa wypowiedziane pod koniec spotkania: „W małych rzeczach bywam pesymistką, o dużych myślę z nadzieją”.

Twój STYL: Wiosną myśli się lepiej o przyszłości?

Danuta Stenka: Mnie tak, zdecydowanie. To zasługa światła! Ono ma nieprawdopodobny wpływ na moją psychikę. Zdarza się, że takie światło raz, dwa razy pojawia się już zimą – nie wiem dlaczego, bo przecież o tym decyduje kąt padania promieni, a on, przynależny każdej porze roku, jest niezmienny. Wiosna to nieustająco nowe otwarcie. Przedziwne – przecież na osi czasu mam bliżej do mety niż początku drogi, a jednak kiedy to światło się pojawia, jakbym wróciła do podstawówki. Jakby znowu wszystko było przede mną.

Pozytywne myślenie i psychiczny dobrostan to dobry kapitał na trudne czasy…

Wczoraj rozmawialiśmy z mężem o sytuacji wokół nas, o tym, jak stawia do pionu. I stwierdziliśmy: Kurczę, mamy naprawdę dobre życie. W pewnym sensie jesteśmy bogaci.

W tym bogatym życiu najbardziej docenia pani…

Ludzi. Zwłaszcza męża, który, co na początku tylko przeczuwałam, jest moją drugą połówką. Sprawdzianem był czas, gdy nasze córki wyfrunęły z domu. Zostaliśmy my i cisza. Puste gniazdo – nie zapomnę tego uczucia. Czułam się jak zeszłoroczna bulwa – młode ziemniaczki wykopano, a ona może sobie już zgnić w ziemi. Ale, ku mojemu zaskoczeniu, to trwało dość krótko. Okazało się, że we dwoje jest nam całkiem dobrze. Ogromny dar od losu spotkać swoją drugą połowę. Moim bogactwem są też dzieci.

Córki wchodzące w dorosłość i matka, która ma zaakceptować tę nową rozdzielną relację – to trudne? 

Raczej na swój sposób fascynujące. Mam wrażenie, że kiedy córki rozpoczęły samodzielne życie, pojawiła się we mnie większa uważność w naszych relacjach, cierpliwość. Wcześniej czas dla nich musiałam wyszarpywać, ale i ucinać. Zasypana pracą żyłam w pędzie, ale życie domowe z pomocą rodziców moich i męża toczyło się niezmiennie, wszystko działo się jakby samo. Przyjmowałam to, choć oczywiście niebezrefleksyjnie. W tej chwili wolę ucinać to, co przychodzi z zewnątrz, niż nasze wspólne chwile. Poza tym obudziła się we mnie cecha, która kiedyś zaskoczyła mnie w mojej mamie. Ona była szeryfem w rodzinie. Wpajała nam, dzieciom, zasady i konsekwentnie wymagała, żebyśmy się do nich stosowali. Kiedy wyjechałam w świat i zaczęłam przyjeżdżać do domu okazjonalnie, potem już z narzeczonym, wkrótce mężem – zauważyłam, że mama na jej terytorium, na którym wyznaczała kierunki, stawiała znaki zakazu, nakazu itp., pozwala się poruszać według innych zasad, które niekoniecznie były jej bliskie. Pomyślałam wtedy, że to cecha, której chyba po niej nie odziedziczyłam. I nagle łapię się na tym samym – otwiera się furtka, wchodzą dzieci, już nie dziewczynki, tylko niezależne kobiety ze swoimi pomysłami na życie i… nawet jeśli coś jest nie po mojej myśli, przyjmuję.

Może to, co my uznajemy za dobre, nie jest najlepsze dla dzieci? Optyka matki i tu zmienia się na różnych etapach życia?

Mam na to zgodę. Będzie jeszcze inaczej, kiedy pojawią się wnuki. O ile się pojawią. Tak, nowe niezmiennie fascynuje, ożywia, pociąga. Mam jedynie wrażenie, że teraz to nowe jest uszyte z innego materiału niż w czasach, kiedy byłam młoda. Wtedy było lekkie, zwiewne jakby z delikatnych batystów, jedwabiów, a teraz pojawiają się plusze, aksamity, mięsiste tkaniny. Ale nadal w wiosennych kolorach.

Co jeszcze sprawia, że czuje się pani życiowo bogata?

Mój zawód – też prezent od losu. Nie marzyłam o nim, chciałam pójść w ślady mojej mamy, zostać nauczycielką. To się stało za namową przede wszystkim mojej pani profesor od polskiego. Byłam w klasie matematyczno-fizycznej, nie brałam udziału w szkolnych akademiach, ale ona coś we mnie wyczuła. I nieoczekiwanie w czwartej klasie wysłała mnie na konkurs recytatorski, gdzie usłyszałam: „Z mat-fizu, w ostatniej klasie? No, próbuj”. W domyśle: większych sukcesów nie wróżymy. To był konkurs międzyszkolny, awansowałam do wojewódzkiego, a tam zdobyłam drugie miejsce. Od tego się zaczęło. Bardzo żałuję, że ni

Pozostało 70% artykułu

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Twój Styl

PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH

  • Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
  • Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
  • Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
  • Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
  • Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki

4.9 zł miesięcznie

Kup teraz
Twój Styl

Masz już wykupioną subskrypcję?

Zaloguj się