W oczach widać wszystko. Wywiad z Agatą Kuleszą
Zdjęcie: Aldona Karczmarczyk/Van Dorsen Artists, stylizacja: Kania Kamińska, makijaż: Iza Wójcik, fryzury: Adam Szaro, produkcja sesji: Magdalena Dzienisiewicz
Agata Kulesza ma na sobie: marynarka i bluzka Marella, spodnie Staud/zalando.pl, biżuteria własność bohaterki
Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 4/2023
Jeszcze niedawno było jej bardzo ciężko. Dziś Agata Kulesza uważa, że to, jak się czujemy, to kwestia wyboru. I choć nie jest to łatwe, uczy się cieszyć wszystkim, co jej się przydarza.
PANI: Trudne czasy, a ja tu o radości chciałam z tobą porozmawiać.
AGATA KULESZA: O radości? No nie wiem, bo u mnie ta melancholijna nuta częściej jest widoczna. Nawet kamera widzi we mnie głównie smutek i rzadko obsadzają mnie w komediach. Chociaż gdybyś zapytała moich przyjaciół, to powiedzieliby ci, że jestem radosna. Jako dziecko też byłam zawsze uśmiechnięta. Nasz sąsiad, starszy pan, mówił do mojej mamy: „Agatka powinna być lekarzem. Bo jak ona powie »dzień dobry« i tak się uśmiechnie, to od razu człowiekowi lżej się robi na duszy”. I chociaż był moment, że tę radość zgubiłam, teraz uczę się jej na nowo.
To nie sztuka cieszyć się, kiedy nam samo dobro z nieba spada, ale nauczyć się radości, kiedy ledwo się niesie życiowy bagaż. Twój nie jest lekki, a jednak widzę radość w twoich oczach.
Czasem widzimy uśmiechnięte usta, ale smutne oczy. W oczach wszystko widać. Zapisane jest w nich i cierpienie, i radość, i nadzieja. Widziałam swoje smutne oczy i nie podobały mi się. Ale wiedziałam, że ten smutek w końcu minie. I minął. Kiedy jakiś czas temu spojrzałam w lustro, aż się uśmiechnęłam. „Wow, chyba wracasz do siebie, Agata”, pomyślałam.
Czesław Miłosz napisał: „Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna”.
Czasami wystarczy poczekać, a czasami trzeba się o tę radość postarać. Bo smutek jest prosty, radość wymaga wysiłku. Ale jej potrzebujemy. I tak sobie myślę, że warto się o tę radość postarać.
Czyli radość to jest wybór?
Moim zdaniem tak. Człowiek może albo utknąć w problemach, których każdy ma dużo, albo zrobić wszystko, by wróciła radość. To od nas zależy, którą opcję wybierzemy. Radość można wybrać jak ubranie w szafie. I kiedy przyszły w moim życiu trudne dni, a nawet miesiące, miałam dwie opcje: czy będę trwała w smutku i przekonaniu, że nic dobrego mnie już nie czeka, czy jednak postaram się jeszcze tym życiem ucieszyć. Cierpliwie czekałam, kiedy nastąpi spokój – bo najpierw walczy się o spokój, dopiero kiedy człowiek wyjdzie z tego zwycięsko, może zacząć się cieszyć. Najpierw małymi rzeczami, potem życiem. Chociaż małymi rzeczami cieszyć się najtrudniej. A przecież codziennie, każdego dnia, nawet jeśli jest ciężki, można znaleźć coś miłego.
Ale jak to zrobić? Ktoś ci dał przepis?
Byłam na terapii. I choć nie miała na celu nauczyć mnie radości, mówiła o akceptacji samej siebie. A to już krok do radości z drobnych rzeczy. Bo naprawdę codziennie spotykają nas miłe rzeczy, tylko ich nie zauważamy. W dodatku smutek przyciąga smutek - kiedy byłam smutna i szłam ulicą, widziałam wyłącznie smutnych ludzi. Jakby cała radość nagle zniknęła z powierzchni ziemi. Widziałam ten stan, w którym sama byłam: o, temu też ciężko. Jak się idzie w radosnym nastroju, to się z kolei tak ogląda świat. Nasz stan jest optyką na świat. Nic dziwnego, że przyciągasz złe sytuacje, bo jesteś czujna na nie. Wierzę, że nasza energia ściąga podobną. Grupujemy się, żeby płakać, a fajnie jest się grupować, żeby się cieszyć.
Martin Seligman, amerykański profesor psychologii, radził, żeby każdego dnia na koniec znaleźć trzy pozytywne rzeczy, które się zdarzyły, i dopisać ich przyczyny.
To się nazywa praktykowanie wdzięczności, prawda? Dużo się o tym mówi. Uwielbiam te momenty, kiedy odczuwam wdzięczność, znajduję dobre strony. Podam przykład: nie chce mi się iść do teatru, marudzę, że wszyscy siedzą wieczorem na kanapie, a ja muszę wyjść na scenę, dać z siebie trzysta procent, a potem długo nie mogę usnąć, bo wciąż jestem rozwibrowana. Ale kiedy kończymy przedstawienie, odczuwam wielką wdzięczność, że wykonuję zawód, który kocham. Za każdym razem, gdy się kłaniam, mówię: „Jakie to wspaniałe, Agata, że ci się udało, że ten zawód cię nie oszukał i nie zdradził, że nadal go lubisz”. I mam takie dni, kiedy wszystko jest źle, a później gram przedstawienie i wszystko mija jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ale to też był wybór. Mój ukochany psychoterapeuta Viktor Frankl w swojej autobiograficznej książce - wspomnieniach z Auschwitz „Człowiek w poszukiwaniu sensu”– napisał, że nawet na dnie koszmaru można znaleźć dobro. Zwykle tego nie potrafimy. Dopiero po pewnym czasie przychodzi refleksja. Pamiętam czas w moim życiu, kiedy byłam na dnie rozpaczy. Dzwoniła do mnie rodzina, przyjaciele pytali, jak się mam, jak się czuję, czy w czymś mogą mi pomóc. Wtedy to mnie nie cieszyło. Dopiero później zrozumiałam, ile to dla mnie znaczyło. To sprawiło, że nie byłam tak bardzo w dupie, jak myślałam. Dlatego mogłam z tego wyjść i dlatego mówię, że to kwestia wyboru. Szkoda czasu na pogrążanie się w rozpaczy i beznadziei. Bo później człowiek się budzi i mówi: „O, ale jestem zadowolona! Ale cholera, już się zestarzałam”.
Niektórzy mówią, że praktykowanie wdzięczności sprawia, że te drobne radości rozszerzają się jak kręgi na wodzie.
W tym roku przy moim domu nad morzem posadziłam malwy, nie wiedziałam, jaki będą miały kolor. Czekanie na to, kiedy kwiaty zakwitną, było takie ekscytujące…
Przypomniał mi się fragment z wiersza Agnieszki Osieckiej: „Malwy po chatach kwitną i bledną, po sześciu latach nic już nie jest tragedią”.
Jakie to mądre! Malwy kojarzą mi się z ciepłym domem. Zawsze się śmiałam, gdy ktoś rozmawiał z kwiatami, a teraz sama z nimi gadam: „Moje kochane panienki, jak pięknie wyglądacie”. Bardzo lubię takie poranki nad morzem, kiedy wychodzę na taras, jest bardzo wcześnie, ptaki zaczynają rejwach, obserwowanie ptaków to dla mnie rodzaj medytacji. Patrzę, jak one skaczą, wybierają robaki, jak się czasem kłócą. Nie myślę wtedy o tym, co było, co będzie, tylko zanurzam się w tej chwili szczęścia i czuję wdzięczność.
A kiedy budzisz się w taki szarobury dzień jak dziś, też czujesz wdzięczność?
Lubię bure poranki. Kiedy mam wolne, nie muszę wcześnie wstawać na plan, mówię: „Ale super, Agata,
Pozostało 70% artykułu
Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów
Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Pani
PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH
- Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
- Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
- Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
- Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
- Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki
4.9 zł miesięcznie
Kup teraz