Ten wir MNIE NAPĘDZA. Wywiad z Natalią Rybicką

Rozmawiała: Agnieszka Litorowicz-Siegert, zdjęcie: Mateusz Stankiewicz/Feed Me Lab

Data publikacji: 03.01.2025

Ten wir MNIE NAPĘDZA. Wywiad z Natalią Rybicką

Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 2/2025

Życie ma kolorowe. Męża poznała na końcu świata, domów miała wiele, do aktorstwa trafiła przez pomyłkę. Znamy ją z Londyńczyków, Żurku, Excentryków, serialu Gra z cieniem. Fani teatru – z ról u Macieja Englerta i Agnieszki Glińskiej. Aktorka wszechstronna, ale zdystansowana. Nie pozuje na ściankach, nie drapie pazurami o angaż. Natalia Rybicka ceni związek z pracowitym operatorem i troskę o ich patchworkową rodzinę. Czy to życiowa równowaga? Tak, ale droga do niej nie była prosta.

Spotykamy się w teatrze Studio, w Pałacu Kultury i Nauki. Kilka dni przed ważną premierą. „Wielkie miasta są pełne ludzi, którym się tam nie podoba. Więc uciekaj do Mahagonny, z dala od zgiełku świata…” – radzi autor, Bertolt Brecht. Opisał miejsce zmyślone, ale Natalia stworzyła azyl prawdziwy. Nie chodzi o adres konkretny. Mieszka w  przelocie, organizuje i opuszcza mieszkania, miasta, kraje. Azyl to przestrzeń w sercu. Pewność, że dom jest tam, gdzie ludzie, których kocha. Dla niej to rodzina. Opowiadając o życiu, Natalia jest wyciszona, nieśpiesznie wybiera słowa. Jest w niej intrygujący paradoks – żyje szybko, ale refleksyjnie. Daleko jej do bohaterki – „influencerki”, którą gra w Mahagonny. Ein Songspiel / Afterparty.

Twój STYL: Trudny tytuł, ambitna sztuka, tekstowo Brecht ma się pogodzić z Fiszem, bo dwie części przedstawienia mają innych autorów. A historie opowiadacie wyłącznie śpiewem. Wyzwanie?

Natalia Rybicka: O tak. Krystian Lada, reżyser oper, skrzyknął nas do tego przedsięwzięcia i wylądowaliśmy w głębokiej wodzie. Forma spektaklu to songspiel – stany emocjonalne wyraża tylko śpiew, ten gatunek stworzyli Bertolt Brecht i Kurt Weill. Opera łączy się z musicalem, z tradycyjnym dramatem. Pracujemy na partyturze, dla większości z nas to nowe. Uczę się czytać nuty. Śpiewamy o szalonym, rozpędzonym świecie, o tym, że człowiek biegnie przed siebie, często bez świadomości celu, otoczony ludźmi, których nie ma okazji poznać. Nie ma czasu, by skupić się na swoich potrzebach i marzeniach. Biegnie, bo ktoś powiedział, że trzeba. Ubiera się, pracuje, żyje według cudzego planu. Dopiero zdarzenia takie jak pandemia zatrzymują ten pęd. Co się dzieje, gdy musimy zdjąć ochronny kombinezon, maskę? O tym to jest. Aha, gramy, maszerując po… bieżni. To metafora bezsensownego dreptania w miejscu. W moim przypadku – dwadzieścia parę minut ciągłego ruchu o różnej intensywności.

Czy mogę zdradzić pani stan?

Jeśli to się do czegoś przyda – proszę.

Jest pani w ciąży. Taki wysiłek nie jest zbyt duży?

Dla mojego organizmu to nic nowego. Poza tym, jak wiele kobiet w ciąży, doświadczam przypływu dodatkowych, jakby pozaziemskich mocy. Ale słucham ciała, nie nadwyrężam się. Umówiliśmy się z produkcją, że gdyby coś było ponad moje siły, znajdziemy wyjście. Cieszę się z tego wysiłku, bo za nim tęskniłam. Ostatnio miałam mało czasu na systematyczny trening. Jestem w ciągłym ruchu, zmieniam miejsca.

W zapowiedzi sztuki czytam, że opisuje ona „podróż ku…” i „ucieczkę od…”. Bycie w drodze, wyjazdy i powroty, „ruchomy” dom to pani scenariusz?

Tak. Podróżuję coraz więcej, bo mąż (operator filmowy Michał Sobociński) robi zdjęcia w różnych miejscach na świecie, a dla mnie ważna jest bliskość. Nie wyobrażam sobie rozłąki na dłuższą metę. Dom budujemy za każdym razem od nowa tam, gdzie Michał ma pracę. Oczywiście, na ile to jest możliwe w związku z moim kalendarzem zawodowym i zajęciami naszych dzieciaków.

Żeby zmiana miejsca była przyjemnością, potrzebna jest łatwość adaptowania się w nowych warunkach. A tworzeniu nowych domów sprzyja charakter wagabundy. Pani to ma? Zmienność nie jest zaprzeczeniem stabilności, za którą większość z nas tęskni?

Trochę jestem od niej uzależniona. Wir mnie napędza. Od dzieciństwa uprawiałam sport, zachęcili mnie rodzice, oboje po AWF-ie. Zaczynałam tutaj, w Pałacu Młodzieży. Trenowałam gimnastykę artystyczną, taniec sportowy. Z rodzicami jeździłam na narty, na żagle. Potem już bez nich na zawody czy obozy albo z plecakiem, często samotnie. Byłam samodzielna, dobrze zorganizowana. Życiowa dyscyplina przydaje się, kiedy muszę tworzyć domy w nieznanej rzeczywistości.

„Budując, zacznę od dymu z komina” – pisał Staff, wierząc, że nie potrzeba skały, aby stworzyć na niej bezpieczne, dobre miejsce do życia. Od czego pani zaczyna?

Od znalezienia dogodnej lokalizacji. Cenimy drobne przyjemności, więc fajnie, jeśli w okolicy są miejsca z dobrą kawą, park czy kino. Nie samą pracą człowiek żyje. Wiadomo, że przyjemnie jest mieć ładny widok z okna i miłych sąsiadów, ale ważniejsze, by była możliwość przyjęcia gości. Odwiedzają nas przyjaciele i dzieci, a mamy ich troje. Lubię fazę urządzania. Staram się tworzyć domową atmosferę, nawet gdyby miało to być tylko na chwilę. Cieszy mnie kreatywne organizowanie – kupuję poduszki czy filiżanki. Coś, co ociepli bezosobowe wnętrze. Dla mnie najważniejszym elementem w domu jest stół, przy którym da się posadzić wszystkich, biesiadować, grać w planszówki. Wokół niego kręci się życie. Wygodna kanapa też się liczy, by usiąść, poczuć swoją obecność i po prostu być. Ale bez kanapy też sobie radzimy.

Da się uznać za swoje miejsca, które dotąd nic dla nas nie znaczyły?

Nawet te, gdzie było trudno, teraz wspominam jako coś wspaniałego. Na przykład Indie. Mieszkaliśmy w Bombaju. Totalny kosmos: inna strefa czasowa, pogoda, mentalność ludzi. Wielkie miasto, w którym dzień miesza się z nocą. Mój organizm zaakceptował to z trudem. A teraz czuję, że chciałabym znaleźć się tam znowu. Do Paryża przyjechałam z terminem porodu za dwa miesiące, więc miasto kojarzy mi się z czekaniem. W Berlinie uczyłam dzieci jeździć na rowerze. Historia tych miejsc jednak się tworzy. Ważne, że jesteśmy razem. To daje poczucie stabilizacji. Paradoksalnie podróże pomogły mi osiągnąć spok

Pozostało 70% artykułu

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Twój Styl

PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH

  • Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
  • Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
  • Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
  • Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
  • Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki

4.9 zł miesięcznie

Kup teraz
Twój Styl

Masz już wykupioną subskrypcję?

Zaloguj się