Serce, rozum i źdźbła trawy. Wywiad z Magdaleną Cielecką
Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 8/2023
W serialu Dziewczyna i kosmonauta były chłopak wraca do swojej dziewczyny po latach sam nietknięty upływem czasu. W Lęku, który zobaczymy niedługo, główna bohaterka daje sobie prawo do decydowania o tym, ile potrwa jej życie. Triki, próby manipulacji. Czy czas można oszukać? Może lepiej mieć go za sprzymierzeńca? O tym rozmawiamy w ciepłe popołudnie na dziedzińcu Nowego Teatru. Prócz sceny są tu kawiarnia, miejski ogród, księgarnia. To jej ulubione miejsce. Magda niesie na talerzu porcję sernika, rozdaje „cześć”, „dzień dobry” i uśmiechy. Wszyscy ją tu znają. W żółtej sukni, minimalnym makijażu, szczupła i naturalna, wygląda świetnie. Przypominają mi się jej słowa: „Uwielbiam mówić, ile mam lat”.
Twój STYL: Z czego wynika ta przyjemność przyznawania się do wieku?
Magdalena Cielecka: Z mojej bezczelnej świadomości, że wygrałam los na loterii za pomocą splotu genów moich rodziców. Zwykle podkreślam, ile mam lat, czyli 51 z hakiem. Często słyszę: No co ty? Niemożliwe! To miłe, łechce próżność. Wiem, że „nie wyglądam na swój wiek”, ale trochę też na to zapracowałam: dbam o ciało, staram się prowadzić zdrowy styl życia, być w ruchu, także mentalnie. Nie chcę się zasiedzieć, rozleniwić, również intelektualnie. Mam radar ustawiony na ciekawych ludzi, przygody, poszukiwania nowego. Uprawiam zawód artystyczny, więc wymagam od siebie bycia zachłanną na wszystko, co się dzieje – wydarzenia polityczne, społeczne, kulturę. Jestem nienasycona. Ciekawość świata i otwartość na nowe są moim eliksirem młodości.
Domeną dojrzałości jest doświadczenie. Lekcje od życia obciążają czy pomagają ci czuć się dobrze w wieku 51 lat?
Na mojej osi czasu w każdym momencie, czy to w wieku 15, 30, czy 40 lat, mogłam powiedzieć: czuję się dobrze. Teraz też tak jest. Choć to nie tak, że mam tylko z górki. Kryzysy i upadki są częścią dynamiki życia. Dotąd udawało mi się po każdym podnosić i iść dalej. Te lekcje zbieram do plecaka. Sięgam do niego często. Mogę powiedzieć, że jest z przezroczystego materiału, żebym stale miała wgląd w to, co tam niosę. Czerpanie z doświadczeń daje mi poczucie, że już coś o życiu wiem. Że np. nie wejdę drugi raz do brudnej rzeki. Ale zdarza się, że wchodzę.
„Doświadczenie to nazwa, którą nadajemy swoim błędom”, twierdził Oscar Wilde.
Nie powtarzam ich bezmyślnie. Czasem robię to świadomie i wiem, z jakiego powodu, np. żeby zdobyć inną optykę albo zaryzykować. Myślę, że dzięki temu mogę więcej dawać z siebie światu, sztuce. Praca aktora polega na nieustannym mieleniu, analizowaniu, odnoszeniu się do swoich przeżyć, emocji. Przyglądam się temu, co mnie kształtowało, z jakiego domu jestem, co przeżyłam w młodości. Małym kawałeczkom, z których się składam.
Wspomnienia są dla ciebie ważne?
Tak. Jako dziecko miałam specjalną szafkę z pamiątkami: pierwsze wejściówki do teatru, bilety do kina, na wakacyjny pociąg, źdźbła trawy, które dostałam od chłopaka... To archiwum nie przetrwało, ale wspomnienia, pamięć są ważną składową mnie.
Czy miejsce, z którego jesteś, ma znaczenie?
Tak, i często to podkreślam. Żarki-Letnisko, malutka miejscowość pod Częstochową, która puchnie na czas wakacji, a poza sezonem liczy około dwóch tysięcy mieszkańców. Tam się urodziłam, wracam i to jest mój potencjał. Czasem żartuję, że ja zawsze znajdę powrotną drogę, bo jestem z lasu, nie gubię się. Ale moich ważnych miejsc jest wiele i nie chodzi tylko o te z przeszłości. Kuźnica na Helu, Sri Lanka, gdzie lubię być. Pewien park na Mokotowie. Także niektóre moje mieszkania. Przerobiłam ich już trochę i nie wszystkie lubiłam. Bardzo ważny jest Nowy Teatr, w którym teraz siedzimy. On mnie stymuluje, drażni. Dbam, wykłócam się o niego, staram się kształtować jego charakter. To miejsce mojej pracy, ale też wspólnego istnienia grupy ludzi, z którą od lat jestem związana artystycznie, którą kocham.
Przywiązujesz się do ludzi? Umiejętnością nabywaną przez niektórych z czasem jest zdolność do zamykania rozdziałów, kończenia relacji, spraw. Ty ją masz?
Długo musiałam się jej uczyć. Jestem emocjonalna, w relacjach namiętna, w uczuciach bywam gwałtowna. Jeśli czuję, że coś się kończy, nie przeciągam. Ale nie jestem cool, raczej miota mną i czasem są to długie procesy. Podobnie w relacjach w pracy. Związujemy się w projektach, w próbach, na planie zdjęciowym, a potem przychodzi syndrom końca wakacji – trudno pogodzić się z myślą, że już nie pojadę na plan.
Pozostało 70% artykułu
Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów
Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Twój Styl
PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH
- Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
- Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
- Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
- Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
- Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki
4.9 zł miesięcznie
Kup teraz