Porządek w sobie. Wywiad z Dorotą Szelągowską

Rozmawiała: Agnieszka Litorowicz-Siegert, zdjęcie: Adam Pluciński/Move

Data publikacji: 10.01.2024

Porządek w sobie. Wywiad z Dorotą Szelągowską

Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 2/2024

Rewolucje w  mieszkaniach, spektakularne remonty to pasja, z którą ją kojarzymy. Ale  to także jej podejście do życia. – Czasem wystarczy pozbyć się tego, co zbędne, by  zaszła w  tobie zmiana – mówi Dorota Szelągowska, bo pogoń za „lepiej, więcej” może stać się rutyną, która ogranicza. Opowiada, gdzie zrobiła osobiste porządki, żeby życie było wystarczająco dobre.

Pogodna, dowcipna. Ale też refleksyjna, gdy zanurza się w rozmowy z bohaterami swoich programów. Przebudowa i urządzanie wnętrz to dla niej za mało. Z ludźmi, w których życie wkracza z kamerą, nawiązuje bliskie relacje. Umie do nich dotrzeć, zdobyć zaufanie. Otwiera się na sprawy trudne, intymne. Totalne remonty Szelągowskiej pokazują nie tylko przeobrażenia mieszkań, ale osobiste historie ich mieszkańców. Często są to ludzie, którzy wspierają bezinteresownie innych, choć sami zmagają się z problemami. Remont ich mieszkań jest rodzajem nagrody za pokazanie, że można przekuć niełatwą historię w postawę prospołeczną. Dorota mówi, że to praca dla niej idealna, bo łączy namacalny konkret z misją. Rozmawiamy u progu nowego roku, za oknem śnieżna plucha, pochmurne niebo, a w jej życiu ekscytująca nowość...

Twój STYL: Kupiłaś dom w Hiszpanii. To początek nowego etapu w życiu. Jak byś go opisała?

Dorota Szelągowska: Wyhamowanie. To teraz mój cel. A dom? Cieszę się na myśl o widoku słońca z tarasu. Marzy mi się, że w tym roku nagram serię programów i od lata do zimy będę siedzieć w  Hiszpanii. Przy dobrej organizacji mogłoby się udać. W tym kontekście wyhamowanie brzmi paradoksalnie, bo muszę przyspieszyć, żeby… zwolnić. Gonię więc teraz, by później mieć spokojny czas – dla siebie i tych, których kocham. Niczego więcej mi nie trzeba.

Znamy się długo i... trudno mi uwierzyć, że odpuścisz pracę na wysokich obrotach.

Mówię o przeorganizowaniu, nie odpuszczeniu. Mam fantastyczną pracę. W dodatku z misją. Robię programy nie tylko po to, by rosła ich oglądalność. Czuję, że zostawiam po sobie istotniejszy ślad. Zbliżam się do moich bohaterów po coś więcej, niż jedynie urządzenie im mieszkań. Czuję się zaszczycona, że wpuszczają mnie do swojego życia. Wchodzę z ekipą do ich domów, oglądam wnętrza szaf, śmieci za odsuniętą meblościanką – ich intymny świat. Często wstydzą się miejsca, w  którym żyją. Muszę oswoić to uczucie. Najtrudniejszym zadaniem jest przełamanie ich oporu przed otwarciem się. To nie są osoby przypadkowe. Program jest wyrazem wdzięczności za to, co zrobili dla innych. Remont ma spełnić ich marzenie, ale wiem, że prezentowanie swojej historii przed kamerą jest dla nich doświadczeniem granicznym. To często skromni ludzie. Gdy dowiadują się, że są w  programie i za chwilę zaczynamy remont, większość szczerze pyta: „Ale dlaczego ja? Przecież jest tylu lepszych kandydatów”.

Mam wrażenie, że skromność i przeświadczenie, że „przecież nie zasługuję” to polska cecha. Żyjemy wśród ludzi, którzy często umniejszają swoje zasługi.

To skromność źle rozumiana. Niestety, od dzieciństwa jesteśmy uczeni, że komplementom wypada zaprzeczać. Mówimy więc „udało mi się” zamiast „zdobyłam, osiągnęłam, więc jestem dumna z  siebie”. A  gdy ktoś robi coś dobrego i o tym opowiada, z przyganą oceniamy: „lansuje się, wywyższa!”. U nas w dobrym tonie jest powiedzieć: „To wspaniała osoba, bo ona nigdy nie chce nic dla siebie”. Bohaterowie mojego programu tacy są. Nie krytykuję ich, ale próbuję przekazać, że jeżeli chcą dalej pomagać innym, muszą zatroszczyć się także o siebie. I że to nie jest złe. W rozmowach z  ich rodzinami, przyjaciółmi dostaję czasem obietnicę, że np. raz w  tygodniu postarają się tę osobę odciążyć, dać chwilę wytchnienia od trudnych spraw. To realna zmiana w  życiu tych ludzi.

Zmieniasz nie tylko ich mieszkania, ale i przekonania, by ich życie mogło stać się lepsze w  wielu wymiarach?

Tak rozumiem misję. Chciałabym, by widzów bardziej od wnętrz inspirowały ludzkie historie. By inni, może też w trudnej sytuacji, pomyśleli: „Okej, czyli i z takich problemów da się wyjść. Skoro ktoś to zrobił, i ja mogę”. Gdy Kaśka, jedna z bohaterek programu, opowiedziała mi o dzieciństwie, prawie się popłakałam. Urodziła się z porażeniem mózgowym. Jej matka nie miała nóg. Żeby zarobić na rehabilitację córki, zatrudniła się w sortowni śmieci – tylko tam ją przyjęli. Od kontaktu z toksynami dostała raka i zmarła. Kasia umiała z tragicznej historii matki wziąć coś inspirującego – pracowała w  fundacjach, które zmieniają podejście pracodawców do ludzi z niepełnosprawnościami. By zobaczyli w nich pełnoprawnych pracowników, chcieli dać szansę. Bo nie do każdej pracy potrzebujesz nóg.

Czasami nie wiemy, jak podejść do ludzi innych niż my, jak z nimi rozmawiać…

Pokazywanie, że takie spotkanie może być wartościowe dla obu stron, wydaje mi się tak samo ważne, jak urządzanie pięknych mieszkań. Wnętrza są tłem do poruszania ważnych społ

Pozostało 70% artykułu

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Twój Styl

PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH

  • Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
  • Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
  • Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
  • Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
  • Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki

4.9 zł miesięcznie

Kup teraz
Twój Styl

Masz już wykupioną subskrypcję?

Zaloguj się