Paulina Bernatek-Ogrodnik & Dawid Ogrodnik | Rozważni i romantyczni

Rozmawia: Magdalena Kuszewska, fotografował: Filip Zwierzchowski

Data publikacji: 17.04.2025

Paulina Bernatek-Ogrodnik & Dawid Ogrodnik | Rozważni i romantyczni

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 5/2025

On wnosi do związku sporo luzu, ona uczy go stawiania mądrych granic. Dojrzale pracują nad sobą i relacją, wychowując swoje córki. Aktor DAWID OGRODNIK i psychoterapeutka PAULINA BERNATEK-OGRODNIK po raz pierwszy w rozmowie o miłości i małżeństwie, o którym nikt nie wiedział.

PANI: Wyjaśnijmy to raz na zawsze: wbrew doniesieniom medialnym nigdy nie byliście dla siebie psychoterapeutką i pacjentem.

PAULINA BERNATEK-ORODNIK: Kiedyś Dawid powiedział, że dostał ode mnie wsparcie, kiedy szykował się do roli cho­rego na nowotwór księdza Kaczkowskie­go. Podkreśliłam wtedy, że nie byłam jego psychoterapeutką, a mówimy o takim wsparciu, jakie mogą sobie dawać partne­rzy w domu, w trudnych momentach.

DAWID OGRODNIK: Stąd całe zamiesza­nie. Ja od początku miałem do tego dy­stans. Mój poprzedni związek zakończyłem w 2019 roku, o czym nie informo­wałem publicznie. Paulinę poznałem w lockdownie, ponad rok później, a oficjalnie razem pojawiliśmy się na festi­walu filmowym w Gdyni, w 2022 roku. Plotkarscy dziennikarze dopiero później się obudzili, wymyślili, że skoro zaczyna­my się pojawiać razem..., i tu wstawmy sensacyjne, wysnute z palca historie. Pau­lina i ja byliśmy już po swoich rozstaniach, stworzyliśmy własną rzeczywistość. Kiedy jednak te plotki uderzyły bezpo­średnio w zawód mojej żony i próbowano podważyć jej kompetencje jako psycholo­ga, co miało swoje następstwa, stwierdzi­łem, że trzeba zabrać głos. Nie byłem jej pacjentem!

PBO: Dla mnie od strony etycznej i ludz­kiej to absolutnie niemożliwe związać się z pacjentem. Zdecydowanie nie! Zdajemy sobie sprawę z tego, że moja sy­tuacja jako psychoterapeutki w relacji z osobą publiczną jest niestandardowa. Z drugiej strony dla mnie to istotne, aby być wsparciem dla Dawida w ważnych momentach. Nie wyobrażam sobie nie być przy nim, gdy odbiera nagrodę! Po kon­sultacji z superwizorką mam specjalne procedury w moim gabinecie. Analizuję procesy także pod kątem tego, co mogło­by na nie wpłynąć i jak temu zapobiegać. Po plotkach o tym, jak się z Dawidem po­znaliśmy, przeprowadziłam osobne roz­mowy z pacjentami. A kiedy wychodzi jakaś publikacja na nasz temat, nie przyj­muję żadnych nowych pacjentów ani konsultacji, aby ktoś nie przyszedł z mo­tywacją inną niż terapeutyczna.

Jak więc się poznaliście?

DO: Przez internet. W czasie pandemii, wiosną 2020 roku. To był dla mnie trudny czas, lockdown, wcześniej rozstanie, po­dział opieki nad córką. Zorganizowałem sobie w mieszkaniu małą siłownię, żeby jakoś przetrwać. I pamiętam, że siedząc na ławeczce do ćwiczeń, opublikowałem w social mediach taki smutny post.

PO: Napisałam do niego wiadomość, czy wszystko OK i czy może potrzebuje po­mocy, czysto ludzko. Ja podczas lockdow­nu pracowałam z ludźmi zatrudnionymi w korporacji. Byłam na bieżąco z tym, co się z nimi w trudnym pandemicznym cza­sie dzieje: ataki paniki, depresja, stany lę­kowe, bezsenność. Miałam sporą uważ­ność na to, co się dzieje dookoła. Pisaliśmy ze sobą jakieś dwa tygodnie, gdy wreszcie zapytałam: „A kim ty w ogóle je­steś?”. Byłam przekonana, że to nie Dawid Ogrodnik, tylko jego asystent czy osoba od social mediów. Potem spotkaliśmy się na kawę, pojawiła się między nami chemia, ale to nie był moment na relację. Zaczęli­śmy od przyjaźni. Rozmawialiśmy godzi­nami, dawaliśmy sobie dużo wsparcia, także przy dzieciach. Ciekawostka: jesteś pierwszą osobą, która oficjalnie nas zapy­tała, jak się poznaliśmy.

DO: Długo nie mieliśmy zadeklarowanego związku. Ale rzeczywiście, pomagaliśmy sobie na co dzień. Aż nagle wyjechałem na plan filmowy i przestałem się odzywać.

PBO: Dawid, ty zapadłeś się wtedy pod ziemię! Któregoś wieczoru patrzę: dzwoni Dawid. Odebrałam sucho, jakbym nie znała czło­wieka: „Paulina Bernatek, słucham?”. Po drugiej stronie cisza. Wkurzona byłam na ten jego ghosting, stąd taka reakcja: miała być trochę sroga, ciut zabawna, ale i re­fleksyjna.

DO: Kiedy skończyłem film, zadzwoniłem do Pauliny już z tęsknoty. Dotarły do mnie pewne rzeczy, uczucia. Wyjaśniliśmy so­bie różne kwestie i chwilę później zostali­śmy parą.

A teraz pytanie podchwytliwe, Dawid. Jakie wspólne cechy mają twoja żona i… Andrzej Seweryn?

DO: Wiem, oczywiście, co masz na myśli. Powiedziałem kiedyś, że gdyby Andrzej był kobietą o 40 lat młodszą, to byśmy by­li razem. (śmiech) Paulina i Andrzej są bardzo inteligentni, otwarci, mają ironiczne poczucie humoru. Kochają sztukę i wciąż chcą się rozwijać. Mają też pewne zabawne zachowania, gesty, o których z powodu szacunku do obojga nie będę mówił publicznie. Andrzej dzieli ze mną miłość do ligi koszykarskiej NBA. A moja żona dzieli ze mną pasje motocyklowe i zgadza się na moje zwariowane pomysły.

Tuż po zdanym egzaminie na motocykl, Paulina, pojechałaś z Dawidem na Mazury.

PBO: Pierwszy raz w życiu prowadziłam tak duży motocykl, więc to było szalone. W poniedziałek zdałam prawko, w czwar­tek już ruszyliśmy w trasę. Rollercoaster emocjonalny: od euforii przez radość, uczucie wolności aż po lęk i wkurzenie. Przełamaniem był odbiór motocykla: spieszyłam się do pracy, formalności się wydłużyły, nie miałam czasu na stres, więc wsiadłam i pojechałam. Pierwszy raz śmigałam taką maszyną. Przeżycie!

Co cię ujmuje w Dawidzie?

PBO: Jest przystojny... (śmiech) A tak na poważnie uwielbiam z nim rozmawiać, bo nawet jeżeli mamy różne punkty widze­nia, zawsze otwarcie dyskutujemy. Lubię to jego szaleństwo, sama nigdy nie pojechałabym w trasę motocyklem dwa dni po zdanym egzaminie. Chętnie poszukujemy nowych smaków, nieoczywistych. Potrafimy dogadać się, nawet gdy się kłó­cimy. Często mamy odmienne podejścia, np. jak znaleźć dobre miejsce na obiad. On woli przez aplikację, a ja według klucza: tam, gdzie nie ma turystów, w stylu Anthony’ego Bourdaina. Uwielbiam troskliwą wersję Dawida, któ­ra nie zawsze się uruchamia, ale mam szczęście jej doświadczać. Poza tym rela­cja, jaką stworzył z naszymi córkami, jest fenomenalna, dla mnie poruszająca. Choć wiadomo, że są i trudniejsze momenty. Tworzymy patchwork z pełnym wachla­rzem emocji. My, trzy dziewczyny, i Da­wid.

Król jest jeden?

DO: Ja bym raczej powiedział, że parobek. (śmiech) Ale mówiąc serio, podoba mi się, że nasza relacja to praca, ciągły rozwój. Nie chcemy stać w miejscu. Lub, co gor­sza, cofać się.

Ktoś mądrze powiedział, że „miłość to czasownik”. Nad związkiem trzeba pracować. Tu nie ma magii.

DO: Jesteśmy z Pauliną na wspólnej tera­pii. Zdecydowaliśmy się na to w bardzo dobrym momencie, bo nie mieliśmy żad­nego kryzysu. Stwierdziliśmy, że potrze­bujemy kogoś, kto zobaczy nas z zewnątrz i da nam narzędzia, żebyśmy lepiej ze sobą funkcjonowali. Nawet w prozaicznych aspektach życia codziennego jak dbanie o porządek, obowiązki, np. żeby się nie wkurzać, że ktoś coś przełożył. Trafiliśmy na świetnego terapeutę, który uważa, że największą wartością w relacji jest myśle­nie o dobru drugiej osoby.

Brzmi jak dojrzała profilaktyka.

DO: W naszym związku panuje spora dy­namika, zmienność i duże emocje, bo Paulina przychodzi często do domu zmę­czona, po 10 godzinach z pacjentami, pra­cując w szpitalu i w gabinecie. I tutaj ma­my podobnie: wracam z planu ze skrajnymi emocjami. Oba te zawody są mocno obciążające.

PBO: Dla mnie ważnym elementem w na­szym związku jest to, o czym mówiłam na ślubnej przysiędze: „kochać człowieka to znaczy myśleć o nim i ciekawić się nim każdego dnia”. Mam to szczęście, a raczej stworzyłam sobie to szczęście, że z przy­jemnością myślę o Dawidzie. Mimo że czasami się cieszę, gdy gdzieś wyjeżdża, to natychmiast za nim tęsknię.

Przez kilka miesięcy udawało wam się ukryć fakt, że zostaliście małżeństwem.

DO: Niczego nie ukrywaliśmy. W ogóle nad tym się nie zastanawialiśmy. Z zało­żenia to było kameralne wydarzenie. Ni­kogo nie prosiliśmy o dyskrecję, liczyli­śmy się z tym, że coś może wypłynąć, natomiast w ogóle nie zaprzątało to na­szych myśli. Zależało nam na tym, by by­ła to celebracja miłości z wrażliwością, uważnością, wzruszeniem. Nie było ro­dziny, z którą nie utrzymujemy kontaktu. Zaprosiliśmy ludzi, których bardzo lubi­my, szanujemy, mamy stały kontakt, za­ufane grono, najbliższych. Ważnym aspektem dla nas była obecność i udział naszych córek.

Coraz więcej związków żyje w tzw

Pozostało 70% artykułu

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Pani

PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH

  • Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
  • Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
  • Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
  • Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
  • Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki

4.9 zł miesięcznie

Kup teraz
Pani

Masz już wykupioną subskrypcję?

Zaloguj się