Moja wyprawa po bliskość. Wywiad z Sonią Bohosiewicz

Rozmawiała: Wika Kwiatkowska, fotografowała: Aldona Karczmarczyk

Data publikacji: 15.12.2023

Moja wyprawa po bliskość. Wywiad z Sonią Bohosiewicz

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 1/2024

W jej życiu wiele się zmieniło. Przyszedł czas na nowe otwarcie. Sonia Bohosiewicz codziennie nawleka kolejną perłę na sznur. I bez wahania mówi: „Jestem szczęśliwa”.

PANI: Morsowałaś już w tym roku?

SONIA BOHOSIEWICZ: No prawie, na Malediwach. Wchodziłam do wody z lo­dem i tam robiłam sesje oddechowe Wima Hofa. Morsowanie jest genialne! Polecam wszystkim, oczywiście jeśli nie mają przeciwwskazań. To takie włożenie siebie w bezpieczną, aczkolwiek ostateczną sytuację.

Ekstremalną?

Dla organizmu to ekstremum. Kiedy wchodzę do lodowatej wody, moje ciało woła: „Absolutnie nie!”. Oddech robi się krótki, płytki, szybki. Ale gdy opanujesz panikę - bo wiesz, że to siedzi wyłącznie w głowie - zaczynasz spokojnie oddychać i zimno przechodzi po trzech minutach. Z moją przyjaciółką Asią siedzimy w lodo­watej wodzie nawet 20 minut, nad Zale­wem, właściwie Jeziorem, Zegrzyńskim. To Asia wprowadziła mnie w morsowanie.

Pamiętasz pierwszy raz?

Oczywiście, że tak: ekstaza! Organizm cieszył się, że przeżył. (śmiech) Potem wszystko inne wydaje się już proste. Gdy miewam trudniejsze momenty w życiu, to właśnie morsowanie, oddechy Wima Ho­fa, zimne prysznice rano i medytacje na­prawdę ratują mi życie.

Ustawiały perspektywę?

Resetujesz się, wiesz, że jesteś tu na chwi­lę. Twoje problemy są ogromne tylko na ten moment. Na świecie wszystko rośnie, przemija, rośnie znowu. Niagara płynie, morza szumią. Więc po prostu idź i po­radź sobie. A jak nie możesz sobie pora­dzić, zaakceptuj.

„Cały czas jest w niej dziecinna swoboda, robi kawały, straszy, ściga się po schodach”, tak mówi o tobie twój młodszy o 13 lat brat Mateusz. Lubisz w sobie to niesforne dziecko?

Bardzo. To coś, co jest moim osobistym core'em, esencją. Gdybym to zgubiła, by­łabym zupełnie inną osobą. Myślę, że du­żo mniej szczęśliwą. Ta cecha powoduje, że mogę uprawiać zawód aktorki, pisać teksty. Uwielbiam zabawę, wygłupy, lu­bię, gdy coś się dzieje.

Żywiołowość, temperament: ludzie się czasem tego w tobie boją?

Nie to, że się boją. Ale zrozumiałam z wiekiem, że moja żywiołowość niektó­rych może męczyć. Zorientowałam się, że są ludzie „czerwoni”, ale są też „niebie­scy”. Ci drudzy mają po prostu łagodniej­szy temperament, działają wolniej, nie lubią nagłych zmian i spontanicznych pomysłów. I to prawda – kiedyś tego nie zauważałam, nie rozumiałam. Teraz wiem, że nie każdy lubi spakować się w pięć minut i polecieć na drugi koniec świata.

To prawda, że miałaś w środowisku ksywę Żyleta?

Jezu, nie, nigdy! I bardzo bym nie chciała, bo to jakieś grypsiarsko-więzienne. Mia­łam przezwisko, ale ono było dużo bar­dziej bajkowe i przyjemne: Smoczyca! Myślę, że to jakoś rzeczywiście mnie określa. Smoczyca, która macha ogonem, jest trochę zabawna, ale czasem też trochę groźna. Ale nawet jak groźna, to w kate­gorii rycerzy i księżniczek. Bo ja nawet gdy jestem groźna, to nie w takim sensie, że mogę zrobić krzywdę. Oczywiście wy­obrażasz sobie wybuch mojego gniewu: na pewno jest dość duży i zieję wtedy og­niem. I ten mój zielony ogon zawija się po domu tak, że można się o niego potknąć. Ale tyle, nic więcej.

Czyli w gniewie nie rzucasz talerzami?

Nie, nigdy! Przepraszam – raz mi się zda­rzyło.

Coś to daje?

Zupełnie nic. Chociaż w cholerę sprząta­nia. I mniej talerzy. (śmiech) W ogóle to rzucanie talerzami jest jakieś totalnie fil­mowe. Nikt przecież, mając w ręku drogiego iPhone’a, w zdenerwowaniu nie rzuci nim o podłogę. Jeżeli już, to w po­duszki, żeby nic mu się nie stało.

Czym jest dla ciebie kobieca siła?

Kobieca siła? Hm, wolę określenie: siła ludzka. Powoli zaczyna mnie męczyć to dzielenie nas ze względu na płeć. Kobie­cości ciągle przypisuje się delikatność, empatię i emocjonalność, a męskości siłę, decyzyjność, agresję, sprawczość, władzę. Jakie to patriarchalne! Może zamiast przypisywać te cechy płci, nazwijmy jed­ne miękkimi, a drugie twardymi. I zgódź­my się, że niezależnie od płci mamy te ce­chy przemieszane w różnych proporcjach. Znam wielu mężczyzn, którzy mają w so­bie bardzo dużo tego miękkiego pier­wiastka. I na przykład ja dobrze się z ta­kimi czuję.

Bo sama masz w sobie sporo tzw. męskich cech?

Mam w sobie bardzo dużo takiej twardej energii. Sprawczości, decyzyjności, kon­kretnego myślenia. Nie gubię się w ma­pach, w terenie, co zwyczajowo jest przy­pisywane kobietom. Excel nie jest dla mnie problemem. Rozumiem matematy­kę, podatki, procenty, obracam geome­trycznie w głowie wszystkie figury, wiem, jak to obliczyć. Zwykle te zdolności przypisuje się umysłowi męskiemu, prawda? To po prostu nieprawda. Oczy­wiście: mężczyźni i kobiety się różnią. Ale przede wszystkim to w ogóle ludzie się między sobą różnią.

Kiedy przyjechałaś na egzaminy do warszawskiej szkoły teatralnej, na kolejnym etapie siedziałaś przed bardzo znanym aktorem. I gdy zorientowałaś się, że nie jest zaintere­sowany, nie wyszłaś ze zwieszoną głową, tylko wprawiłaś go w zakłopo­tanie. Odważna 19-latka?

Nie odczuwałam tego w kategoriach od­wagi. Nie paliłam za sobą żadnych mo­stów, bo ich nie było. Widziałam, że on nie chce mnie na swoim roku. Chyba cho­dziło mi o pewnego rodzaju wyrównanie statusów, nie chciałam się skulić wobec jego braku zainteresowania. I gdy na ko­niec spytał: „Czy ma pani mi coś jeszcze do powiedzenia?”, wypaliłam: „W zasa­dzie mam. Taką historię z panem”. I opo­wiedziałam, jak byłam w liceum z klasą na wycieczce w Warszawie, poszliśmy do teatru, a potem namówiłam wszystkich, żebyśmy zaczekali na aktorów i wzięli od nich autografy. I gdy wreszcie wyszedł on, ten, na którego najbardziej czekałam, podeszłam do niego, a on… był pijany. Zobaczyłam, że w trakcie tej opowieści poczuł się nieswojo. A ja, wychodząc, pomyślałam: „Tak samo się czułam, kiedy opowiadałam o sobie, a ty patrzyłeś w okno”.

Poczułaś satysfakcję?

To nie było z chęci ze

Pozostało 70% artykułu

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Pani

PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH

  • Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
  • Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
  • Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
  • Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
  • Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki

4.9 zł miesięcznie

Kup teraz
Pani

Masz już wykupioną subskrypcję?

Zaloguj się