Miłość daje skrzydła. Wywiad z Anną Marią Jopek
Zdjęcie: Filip Zwierzchowski/DAS, stylizacja: Maria Szaj, makijaż: Kasia Biały/D’Vision, fryzura: Gor Duryan/D’Vision, scenografia: Anna Tyślerowicz, Michał Ruff, Małgorzata Wirpszo. Ubranie: trencz & Other Stories
Tekst ukazał się w magazynie Twój Styl nr 4/2022.
Jedno z dzieci skazanych na sukces. Ojciec, lider zespołu Mazowsze, więc córka miała być wirtuozem fortepianu. Piętno? Nie. Anna Maria Jopek mówi, że miłość, którą dostała w dzieciństwie, dała jej siłę na całe życie. Fortepian rzuciła, ale artystyczna wrażliwość sprawia, że to z nią chce grać Sting i Pat Metheny. Gwiazda? Znów nie. „Zamiast chodzić na bankiety, sprawdzałam lekcje i robiłam zakupy”. Może dlatego jest tak... bliska sercu.
Podział na pracę i czas „po” u niej nie istnieje, ale zasłużyła, by angażować się tylko w projekty, które ją zachwycą, rozwiną. Synowie dorośli, lata zmagań z ich buntem ma za sobą. W swoim związku nie jest już zapatrzoną w męża dziewczynką. Udowodniła swoją wartość. Pat Metheny nazwał ją „cudownie oryginalną”. Gonzalo Rubalcaba, legendarny kubański pianista – „wolnym duchem”. Anna Maria Jopek jest jedyną polską wokalistką, która pracuje i przyjaźni się z muzykami tej klasy co Sting, Branford Marsalis, Makoto Ozone. Zdobyła kilkanaście złotych i platynowych płyt. Wybitny sukces łączy z ujmującą skromnością. Nie zabiega o rozgłos. Nie musi. Ze świata płyną propozycje. Jej głos zachwycił producentów serialowego przeboju Wikingowie. A poza tym? Dojrzała do tego, by zapytać: czego chcę od życia dla siebie? I za tym pójść. Kojarzy się z wrażliwością i kruchością, ale dziś te cechy stały się źródłem jej siły.
Twój Styl: Spotkałyśmy się 25 lat temu. Twój debiutancki album Ale jestem! odniósł sukces, a ty śpiewałaś: „Trzeba żyć naprawdę, żeby oszukać czas. Trzeba żyć w zachwycie, żyje się tylko raz”. Co dzisiaj znaczą te słowa?
Anna Maria Jopek: Zmieniły się piosenki, ale filozofia nie. Za Wisławą Szymborską dodałabym: „Moje znaki szczególne to zachwyt i rozpacz”. Z wiekiem daję sobie coraz mniej prawa do rozpaczy. Miałam szczęście, bo żyłam i żyję otoczona miłością, a to jest w życiu najważniejsze. Co się zmieniło? Długo byłam dziewczynką, teraz dorosłam, ale z tą dziewczynką nigdy się nie rozstałam. Podobno co siedem lat zmieniają się wszystkie komórki w ciele, co oznacza, że stajemy się kimś innym. Jedynie nasze serca wszystko pamiętają.
TS: Jak twoje serce pamięta tatę? Mówiłaś, że był dla ciebie mistrzem.
AMJ: Wciąż jest. Fenomen miłości polega na tym, że ona się nie kończy. Nadal czuję, że jestem z niego. W ubiegłym roku miałam radość być w jury konkursu wokalnego imienia Stanisława Jopka. Przesłuchania odbywają się na terenie całej Polski i każdy może wziąć udział, od dzieci po osiemdziesięciolatków. Finał jest w Karolinie, siedzibie zespołu Mazowsze. To piękny pomnik dla taty, który kochał śpiew. Miał nadzwyczajny talent i głos, ale jako człowiek był skromny do przesady. Niczego nie oczekiwał. Uważał, że owacyjne przyjęcie na koncercie nie może człowieka wybić z rytmu pracy. Koncert jest mgnieniem, następnego dnia trzeba wstać rano i od nowa się starać. Nie bawiło go życie medialne, imprezy. Uwielbiał siedzieć w domu i słuchać, jak gramy z siostrą.
TS: Byłaś wydelegowana do artystycznego sukcesu?
AMJ: Nie chciałam zawieść taty, starałam się w dwójnasób, co często doprowadzało do trudnych sytuacji. Nie byłam stworzona do gry na fortepianie, a studiowałam ją aż do dyplomu akademickiego. Nie miałam predyspozycji fizycznych, z którymi pianista powinien się urodzić: odpowiednio zbudowanej ręki, jakiejś zgody w ciele na operowanie potęgą, jaką jest fortepian. Zawsze byłam wsobna, strasznie się spinałam. Często płakałam. Siedziałam po osiem godzin przy fortepianie i ciągle coś mi nie wychodziło. Wtedy w szkołach muzycznych dominowało podejście: jeśli jesteś słaba i bojaźliwa, nie zajmuj się muzyką. To zawód dla twardych. Ale ja się nie poddawałam, walczyłam ze swoimi ograniczeniami, choć one czasem były nie do przeskoczenia. Kiedy płakałam, tata był załamany: „Jak ja mogłem ci to zrobić?! Zamiast latać po dyskotekach, siedzisz przy fortepianie i rozpaczasz, że masz kłopot z lewą ręką w jakiejś fudze Bacha!”.
TS: Nie poddawałaś się, bo...
AMJ: ...tata się nie poddawał. Rozumiał muzykę jako drogę pokory i pracy. Codziennie jeździł wiele kilometrów do Karolina na zajęcia emisji głosu, które były organizowane dla młodzieży, ale on chciał w nich uczestniczyć. Pracował nad głosem i śpiewał do końca życia. Miał dwie miłości: muzykę i rodzinę. Czułyśmy to z mamą i siostrą bez cienia wątpliwości.
TS: To na pewno dało ci poczucie siły.
AMJ: Moi rodzice mieli ufność do świata, niczego się nie bali. Wiedzieli, że obie z siostrą poradzimy sobie w każdej sytuacji, bo mamy siebie. Ktoś tak upasiony miłością z dzieciństwa może potem góry przenosić, to wartość ponad wszystkie wartości. Jako siedmiolatka latałam sama do ciotki w Nowym Jorku z kartką na szyi, bo nie mówiłam wtedy po angielsku. Przy odprawie rodzice prosili jakąś miłą panią, żeby podczas przesiadki w Pradze pokazała mi, którędy mam iść na kolejny samolot. Oni się nie bali, więc ja też się nie bałam.
TS: Relacje z synami zbudowałaś według tego samego wzorca?
AMJ: Rodzice wyjeżdżali z Mazowszem w trasę często na pół roku. Ja, gdy synowie byli mali, wprowadziłam zasadę, że mogę wyjechać maksymalnie na
Pozostało 70% artykułu
Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów
Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Twój Styl
PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH
- Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
- Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
- Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
- Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
- Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki
4.9 zł miesięcznie
Kup teraz