Margot Robbie | Ma niezły tupet

Tekst: Wika Kwiatkowska, zdjęcie: mat. prasowe Warner Bros, kadr z filmu „Barbie” w reżyserii Grety Gerwig

Data publikacji: 19.04.2023

Margot Robbie | Ma niezły tupet

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 5/2023.

Piękna i ambitna. Wierzy w kobiecą siłę, nie znosi słowa „seksbomba”. Dużo przeklina, głośno się śmieje i słucha mocnego rocka. Margot Robbie gra i żyje na własnych zasadach. Intensywnie, szybko, czasem bez asekuracji.

Śliczna, ale pewnie niekoniecznie mądra. Młodziutka, na dodatek blondynka, więc naiwna. Słodka kobietka, która potrzebu­je męskiego przewodnika. Te wszystkie stereotypy, klisze i męskie fantazje oplotły Margot Robbie, gdy 10 lat temu stała się gorącą nowinką w Hollywood. Ale zjawi­skowa dziewczyna z Australii zaskoczyła wszystkich konsekwentnym, świadomym i dojrzałym podejściem do kariery i wize­runku. Przez kolejnych 10 lat udowodniła, że nie da się zaszufladkować. Mimo aniel­skiej powłoki twardo stoi na ziemi. I potra­fi o siebie zawalczyć.

BLONDYNKA Z WILKA
Uroda jest jej bezdyskusyjnym atutem. Choć mogła stać się pułapką. Ale Margot należy do nowego pokolenia aktorek w Hollywood. Takich, które wiedzą, jak wykorzystać swoje atuty, a nie dać się wy­korzystać komuś. Odwaga, tupet, brawu­ra: to słowa, które towarzyszą całej jej do­tychczasowej karierze. Bo ile jest począt­kujących aktorek, które na castingu odważyłyby się spontanicznie spoliczko­wać Leonarda DiCaprio? Margot nie miała oporów, poszła za impulsem i w scenie kłótni, którą odgrywali, zamaszyście dała w twarz wielkiemu Leo. I ta jej brawura bez wątpienia połączona z urodą zachwy­ciła Martina Scorsese. Rola seksownej Na­omi w kultowym już „Wilku z Wall Street” stała się dla 22-letniej aktorki przepustką do sławy. Uczyniła też z niej symbol seksu – jej nagie sceny robiły furorę w internecie. Margot była świadoma tego, że zostaną już w sieci na zawsze, więc bardzo starannie przemyślała, jak pokazać swoje ciało. Jed­nak nie była w stanie przewidzieć wszyst­kiego, co niesie ze sobą tak błyskawiczna popularność. Napastliwe zainteresowanie tabloidów, plotki, kłamstwa. I po błyskot­liwym debiucie przeszła kryzys. Enigma­tycznie stwierdza, że działo się wtedy wo­kół niej wiele paskudnych rzeczy i był to jeden z trudniejszych momentów w jej ży­ciu. Myślała nawet o zmianie zawodu. Ale mądra matka potrafi być najlepszym coa­chem. Gdy Margot wyznała mamie: „Chy­ba nie chcę tego robić”, ta spojrzała na nią i spokojnie powiedziała: „Kochanie, sądzę, że na to jest już za późno”. To zdanie przy­wróciło Robbie właściwą perspektywę. Od tego momentu patrzy wyłącznie do przodu. „Blondynka z Wilka” wybrała przyspieszony kurs pływania wśród reki­nów show-biznesu i omijania groźnych raf. Mimo że przyjęła kilka ról, w których jest głównie rozkosznym ozdobnikiem, jak w „Big Short” czy „Tarzanie: Legendzie” u boku Alexandra Skarsgårda, nie dała się uwikłać w bycie wieczną lalką na ekranie. Poza tym ze zręcznością baletnicy żonglu­je między potencjalnymi blockbusterami a ambitnym kinem autorskim.

NA KRAŃCU ŚWIATA
Lubi powtarzać, że na planie, w jego zgieł­ku i chaosie, czuje się jak w domu. Bo tam też zawsze dużo się działo i nigdy nie była sama. Jej dzieciństwo wydaje się sielanką. Dorastała w jednym z najbardziej idyllicz­nych zakątków świata, na południowo­-wschodnim wybrzeżu Australii. Ocean, piękne plaże Gold Coast i surfowanie mia­ła na wyciągnięcie ręki. Dosłownie 15 mi­nut od farmy dziadków, gdzie wychowała się razem z trójką rodzeństwa: starszymi Anyą i Lachlanem i młodszym bratem Ca­meronem. Zamieszkali tam z mamą po rozstaniu rodziców. Ojciec, Doug Robbie, potentat trzciny cukrowej, pewnego dnia zabrał swoje zabawki i zostawił rodzinę. Margot miała wtedy pięć lat. Nie lubi pytań o ojca – wykreśliła go ze swojego życia, nie ma zamiaru wchodzić nagle w rolę córecz­ki tatusia. Świetnie poradziła sobie bez niego. Jest bardzo związana z mamą, to jej na spłatę hipoteki wysłała pierwsze zaro­bione w Hollywood pieniądze. 65-letnia dziś Sarie Kessler jest fizjoterapeutką, pra­cuje z dziećmi z deficytami ruchowymi. Robbie zawsze podkreślała, jak bardzo ją podziwia – ciężko pracującą kobietę, która samotnie wychowała czwórkę dzieci. „Moja mama to najmilsza osoba na świecie. I gdybym była taka jak ona, wcale bym się nie zmartwiła. A nawet czułabym się zaszczycona”.
Ostatnio matkę i córkę można było zoba­czyć razem na premierze „Babilonu” w Los Angeles. Ich wspólne zdjęcia nie pozosta­wiają wątpliwości, po kim Margot odzie­dziczyła olśniewający uśmiech i doskonałą figurę.

CZARY I HARRY
Robbie nie uważa się zresztą za piękność. I nie znosi określenia „seksbomba”: „To nie jest tak, że kiedy wchodzę do pokoju, milkną rozmowy i przyciągam całą uwa­gę”. Ale to, że jej przeznaczeniem jest sce­na, było jasne od zawsze. Już jako mała dziewczynka uwielbiała występować przed publicznością: sadzała rodzinę i od­grywała scenki, robiła sztuczki. Energia ją rozpierała, nie mogła usiedzieć na miejscu. Dlatego kiedy skończyła siedem lat, mama zapisała ją do szkoły cyrkowej. Tam na­uczyła się akrobacji na trapezie. Marzyła też o tym, by zostać czarodziejką – należy do pokolenia „Harry’ego Pottera”, była absolutną fanką serii. Do tego stopnia, że jako 14-latka próbowała się upodobnić do swojego idola: ufarbowała włosy na ciem­ny kolor, pocieniowała je żyletką, a nawet przekonała mamę i okulistkę, że musi no­sić okulary. Oczywiście okrągłe. Śmieje się, że w tej stylizacji i z aparatem na zę­bach wyglądała dość koszmarnie. Ale jest bardzo stała w uczuciach: „Harry Potter” to nadal jej ulubiona książka, a osobą, z którą chciałaby spędzić cały dzień, jest J.K. Rowling.

DZIEWCZYNA Z SĄSIEDZTWA
Margot już w szkole średniej zagrała w kil­ku niezależnych, lokalnych produkcjach filmowych. Namiętnie słuchała wtedy heavy metalu, a po szkole dorabiała w Subwayu, w barze i sprzątając po do­mach. W college’u należała do przeróż­nych sekcji sportowych, uprawiała wio­słowanie i softball, ale najbardziej lubiła grę w hokeja, wtedy jeszcze tylko na tra­wie. No i oczywiście zajęcia teatralne plus taneczne, występy na prawdziwej scenie. Tuż po maturze wyjechała do Melbourne. Cel: zawodowe aktorstwo. Nie tylko bły­skawicznie znalazła agenta, ale też nie miała zamiaru czekać, aż wszystko za nią załatwi. Postanowiła zawalczyć o rolę w superpopularnej w Australii operze mydlanej „Neighbours”, czyli sąsiedzi. W tym emitowanym nieprzerwanie od 1985 roku i oglądanym również w Wielkiej Brytanii tasiemcu rozpoczynały swoją ka­rierę takie gwiazdy jak Kylie Minogue, Na­talie Imbruglia, Guy Pearce, Jason Dono­van czy Russell Crowe. Margot przez kilka tygodni codziennie bombardowała telefonami dom producencki. Nie każda 17-latka ma taki tupet i upór. Nagrodą za wytrwa­łość i determ

Pozostało 70% artykułu

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Pani

PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH

  • Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
  • Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
  • Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
  • Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
  • Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki

4.9 zł miesięcznie

Kup teraz
Pani

Masz już wykupioną subskrypcję?

Zaloguj się