Magdalena Koleśnik i Marcel Baliński | Dwoje marzycieli

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 8/2025
ON LUBI MILCZEĆ, ONA MUSI WSZYSTKO PRZEGADAĆ. ONA LUBI ZNAJDOWAĆ ODPOWIEDNIE SŁOWA NA RZECZY I ZJAWISKA, ON POZWALA IM PŁYNĄĆ. MAGDALENA KOLEŚNIK I MARCEL BALIŃSKI MAJĄ WSPANIAŁY ZWIĄZEK, DLATEGO CHCĄ IŚĆ NA TERAPIĘ, ŻEBY TEGO NIE ZANIEDBAĆ.
MAGDALENA KOLEŚNIK – aktorka filmowa, serialowa i teatralna, znana z filmów: „Sweat”, „Inni ludzie”, „Ukryta sieć”, „Kruk”, „Gąska”. Laureatka wielu nagród filmowych, m.in. nagrody Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni za pierwszoplanową rolę kobiecą, nagrody im. Zbyszka Cybulskiego czy nagrody aktorskiej na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Makau. Chórzystka zespołu Współgłosy. Osoba wrażliwa i zaangażowana społecznie. Mama dwuletniej Wandy.
To nie był łatwy czas. Wróciłam z granicy polsko-białoruskiej. Pomagałam tam osobom migrującym przebywającym w lasach. Wychodziliśmy w teren z plecakami wypakowanymi jedzeniem, wodą, lekami, ubraniami i sprzętem. Mężczyźni podchodzili do mnie, wtulali się i płakali. Niewiele więcej mogłam zrobić. Po powrocie do Warszawy Bartek, mój przyjaciel, który też był na granicy, uznał, że trzeba się teraz mną zaopiekować. I zaprosił mnie na koncert Marcela. Pomogło, ukoił mnie. Na drugi poszłam z własnej inicjatywy. Podczas występu wydarzyło się coś dziwnego. Nie mogłam patrzeć na jednego z muzyków - na Marcela właśnie. Miałam wrażenie, że jest tak emocjonalnie odsłonięty, jakbym podglądała coś zbyt intymnego. To mnie poraziło. Wyszłam z koncertu, ale Marcel wracał do mnie w myślach. Moja przyjaciółka Miriam powiedziała: „Zaproś go na obiad”, na co odpowiedziałam, że „nie ma mowy”. Aż któregoś dnia coś mnie tknęło i napisałam do Marcela na Instagramie wiadomość: „Hej. Nie wiem, czy jadasz posiłki, mnie się zdarza. Może jeden zjemy razem?”. Kiedy przyleciał, zaprosiłam go do mojego domu na Saskiej Kępie, choć zapraszam tylko najbliższych najbliższych. Mieszkałam w starej kamienicy z ogrodem. Wyszłam z moim psem Sławojem wyrzucić śmieci. Spojrzałam w stronę furtki i on tam stał. Po dwóch minutach już siedział na mojej kanapie, a na nim moje kotki - Zuzu i Riri. Nie wiem, jak i kiedy, ale to on zaczął gotować. Nie powiem, że nie byłam z tego zadowolona. Ja w gotowaniu jestem osobą wiecznie początkującą. Po śniadaniu poszliśmy na spacer do parku Skaryszewskiego. Zapytał: „A co robisz dziś wieczorem?”. Tego dnia w Warszawie koncert grał Bill Frisell. Jak się okazało, jeden z jego ukochanych muzyków. Sala koncertowa muzeum Polin, świetna muzyka. A ja myślałam tylko o jednym, żeby się do niego przytulić. Mówiłam sobie: „Magda, on jest muzykiem, przyszedł tu na koncert, opamiętaj się, dziewczyno”. Ta jedna myśl biegała mi po głowie jak mysz w kołowrotku. I zaraz… nawet nie wiem, kto pierwszy. Nagle byliśmy w uścisku. I tyle było ze słuchania muzyki.
Trzeciego dnia przyszedł kryzys. Szybko, ale i my byliśmy ze sobą tak blisko, szczerze, totalnie, że czas jakby przyspieszył. Spotkaliśmy się pod Pałacem Kultury. Usiedliśmy na małym trawniku, zaczęliśmy rozmawiać i płakać. Dogadaliśmy się, wzięliśmy się za ręce i poszliśmy dalej.
Potem wrócił do Szwajcarii. A ja poleciałam do Paryża na premierę filmu „Sweat” Magnusa von Horna. Ale już wtedy wiedziałam, że nie chcę wracać do Warszawy. Chcę wracać do niego. Do Berna. Powiedziałam: „Przebukujcie mi bilet. Zakochałam się”. I oni z francuskim uśmiechem odpowiedzieli: „Mais bien sûr” (oczywiście). W Bernie, nad seledynową rzeką Aare było ognisko, urodziny współlokatora Marcela. Ciepły majowy wieczór. I
Pozostało 70% artykułu
Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów
Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Pani
PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH
- Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
- Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
- Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
- Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
- Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki
4.9 zł miesięcznie
Kup teraz