Przejdź do zawartości

Lubię NIE WIEDZIEĆ. Wywiad z Kamillą Baar

Rozmawiała: Agnieszka Litorowicz-Siegert, zdjęcia: Aleksandra Zaborowska

Data publikacji: 06.08.2025

Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 9/2025

Gdy do kin wchodził Vinci, przy jej nazwisku czytaliśmy: „pierwszy raz na ekranie”. Film przyniósł debiutantce taką popularność, że do dziś nie musi się nikomu przedstawiać. A  może jednak? Kamilla Baar u szczytu sukcesu zadała sobie pytanie: gdzie w tym jestem ja? Odeszła z teatralnego etatu, zajęła się wychowaniem syna, własnym rozwojem. Ale aktorski świat upomniał się o nią. Wraca na ekran w Vinci 2. Co dalej? Zobaczy. 

Dużo się zmieniło w życiu Kamilli Baar od premiery pierwszej części Vinciego, w którym zagrała Magdę, utalentowaną kopistkę, pomagającą urzeczywistnić plan kradzieży obrazu Dama z  łasiczką.
Podjęła kilka niepopularnych decyzji, zamiast budowania kariery i marzeń o Hollywood wybrała boczny tor i podróż w głąb siebie. Dziś spotykam aktorkę spokojną, dojrzałą, choć podobną do tej sprzed lat – tak samo pogodną, z błyszczącymi oczami, rozwianą fryzurą. O przemianach, życiowych eksperymentach, tym, co pozwala czuć i smakować szczęście, rozmawiamy w gorący letni dzień w  ogrodowej kawiarni Nowego Teatru. To sam środek Warszawy, a tutaj spokojnie, sielsko.

Twój STYL: Powtarzasz, że „pięknie żyć” to twoje marzenie. Domyślam się, że przestrzenie takie jak ta, w której się znajdujemy, są ważne.

Kamilla Baar: Tak. Tutaj dobrze się czuję jako gość kawiarni, widz w teatrze. Jesteśmy w centrum starego Mokotowa, lubię architekturę tej części Warszawy. Siedzimy obok kwietnej łąki. Równowaga – z jednej strony industrialnie, z drugiej blisko natury.

Urodziłaś się w Człuchowie na Pomorzu, potem był Poznań i Tychy. Miejsca cię budują, wpływają na ciebie mocno czy mijasz je i zmieniasz bez żalu?

Przywiązuję się, jestem lokalna. Mam takie geny. Moja babcia Maria była regionalistką. Mieszkała w  Wągrowcu, czuła się silnie związana z ziemią pałucką. Jej historię ocalała od zapomnienia – zbierała opowieści, tropiła legendy. Odzyskiwała stare rękopisy, które odczytywała jak grafolożka. Wydano osiem książek w jej redakcji, są schedą ziemi wągrowieckiej i okolic, aż po Gniezno, Żnin. Pałuki to moja ojczyzna – Jezioro Durowskie, rzeka Wełna, która krzyżuje się z Nielbą pod kątem prostym, nie mieszając wód, katedra Świętego Wojciecha w Gnieźnie, amfiteatr w Wągrowcu, szkoła muzyczna. No i biblioteki, których babcia była dyrektorką. W tym jedna niezwykła, na ryneczku. Miała ogromne okna, wysoki sufit, bo kiedyś była tam sala balowa, a piętro niżej restauracja. Pierwotnie budynek należał do zamożnej rodziny Marty Foerder, partnerki Stanisława Przybyszewskiego. Chodziło się po parkietach, schodach, dywanach... – piękne wspomnienie. Druga babcia, Rozalia, była chłopką. Pracowała na roli, zajmowała się zwierzętami, gospodarstwem, prowadziła dom. Miała klucze do koś-cioła, pamiętam, jak ozdabiała ołtarz. Piekła chleb i  macę, lepiła pierogi. Nigdy nie widziałam, żeby była smutna, zła. Ale kiedy przeczytałam książkę Chłopki, dotarło do mnie, jak ciężkie musiała mieć życie. Siwe włosy do pasa spinała w precelek, który chowała pod chustką. Ile razy włożę chustkę, mama mówi: „Babcia Rózia!”. Jestem do niej podobna. Szyła na starej maszynie Singera – nauczyła tego i mnie. Kiedy do niej przyjeżdżałam, radziła: „Kamilka, jakie aktorstwo, przecież ty powinnaś być krawcową!”. Do tej pory lubię szyć. Ludzie, związane z nimi miejsca – to dla mnie ważne.

Miłość do miejsc bywa odwzajemniona. Tychy, w  których zamieszkałaś jako nastolatka, uhonorowały cię tytułem „Wszechmocnej” i chwalą się tobą w sieci. To miłe.

Tychy mocno się rozwijają, jest dużo inicjatyw kobiecych, kwitnie Teatr Mały. Stowarzyszenie Tyskich Szpilek co roku honoruje osoby, które idą własną drogą, podejmują ryzykowne decyzje i pokazują innym, że tak można. Wspaniałe miasto. Gdy tam zamieszkaliśmy, miałam 10 lat i byłam już dziewczynką poszukującą, nawykłą do zmiany miejsc. Tychy to idealna baza wypadowa na narty, wycieczki po górach, do Krakowa, Katowic. Jest tam spore Jezioro Paprocańskie, gdzie spędzaliśmy czas po lekcjach. W Tychach spotkałam ludzi, dzięki którym postanowiłam zdawać do szkoły teatralnej. To był duży krok – wyjazd z małego miasta do Warszawy, której dotąd nie widziałam.

W takich momentach potrzebna jest wiara w siebie, wewnętrzna siła. Miejsca mogą dać taką moc?

Uważam, że tak. Choć swoją moc zawdzięczam przede wszystkim rodzicom, którzy wychowywali mnie i dwóch młodszych braci w kulcie pracy i odpowiedzialności za siebie. Wiedziałam, że jeśli poważnie myślę o zdawaniu do szkoły teatralnej, nie wystarczy kółko recytatorskie. Po długich rozmowach zdecydowaliśmy, że pójdę doskonalić umiejętności do studia aktorskiego Doroty Pomykały w Katowicach. Dla mojej rodziny to oznaczało duży wydatek. Postanowiłam, że wycisnę z  tej edukacji, co się da, jak z cytryny. Na egzamin na studia miałam przygotować minimum sześć tekstów. Wiedziałam, że kiedy stanę przed komisją, muszę pokazać, jak poważnie traktuje tę szansę. Przygotowałam… 28 tekstów. Powiedziałam monolog Hamleta Być albo nie być, profesor Aleksandra Górska spojrzała na moją listę i spytała dowcipnie: „Widzę jeszcze Romea i  Julię. Pani mówi też monolog Romea?”. Było zabawnie. Asekuracyjnie złożyłam dokumenty także na polonistykę, ale dałam z siebie wszystko i udało się! Dostałam się do Akademii Teatralnej w Warszawie.

Przekonałaś się, czym jest sprawczość. Niedawno rozmawiałam o niej z naszą wspólną znajomą, profesor Iwoną Lorenc, filozofką.

Często wspominam  panią profesor! Od dawna chowam w szufladce marzenie: chciałabym uczyć w  szkole teatralnej. Przed laty myślałam: jeśli mam być pedagogiem, muszę napisać pracę magisterską. Zabierając się do magisterki, postanowiłam aktorstwo zestawić z  filozofią. Zapytałam profesor Lorenc, która wykładała w na

Pozostało 70% artykułu

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Twój Styl

PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH

  • Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
  • Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
  • Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
  • Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
  • Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki

4.9 zł miesięcznie

Kup teraz

Masz już wykupioną subskrypcję?

Zaloguj się