Kate Winslet | Siedem minut pod wodą

Tekst: Anita Zuchora, zdjęcie: Mat. prasowe, serial „Mare z Easttown”, HBO (2021)

Data publikacji: 17.03.2022

Kate Winslet | Siedem minut pod wodą

Zdjęcie: Mat. prasowe, serial „Mare z Easttown”, Kate Winslet (Mare Sheehan) i Julianne Nicholson (Lori Ross), HBO (2021).

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 4/2022.

Musiała znosić okrutne komentarze dotyczące swojego wyglądu. Sugerowano na przykład,  że gdyby schudła, Leonardo DiCaprio nie musiałby utonąć… Przetrwała wszystko. Dzisiaj Kate Winslet jest opoką i inspiracją dla innych kobiet.

„To musi być dekada kobiet, które się wspierają. Czuję, że następuje zmiana w przemyśle filmowym – zaczynamy mniej krytykować kobiety za to, jak wyglądają i jakie mają kształty. I jestem bardzo szczęśliwa. Bo dzięki temu nasze córki będą mogły czuć się ze sobą lepiej”, mówiła Kate Winslet po otrzymaniu nagrody Emmy za rolę w „Mare of Easttown”.

Wiele się zmieniło się od czasu, kiedy Kate Winslet zadebiutowała w filmie Petera Jacksona „Niebiańskie istoty” (1994). Wtedy nikt nie przejmował się komfortem psychicznym młodych aktorek. Nie było też koordynatorów intymności zapewniających wsparcie w scenach wymagających nagości czy kontaktu fizycznego. Winslet wspominała, jak niezręcznie czuła się na planie „Niebiańskich istot” podczas kręcenia intymnych scen z aktorką Melanie Lynskey. Obie, 17- i 16-latka, do połowy rozebrane znalazły się przez ekipą filmową składającą się głównie z nieznanych im mężczyzn. Towarzyszył im rechot, który wzbudził komentarz jednego z członków ekipy: „To będzie dzień nieustannych wzwodów, chłopaki”.

Jednym z dowodów, jak daleko zaszła ta zmiana, może być film „Amonit”, w którym Winslet zagrała w 2020 roku z Saoirse Ronan. Historia homoseksualnej miłości zapomnianej XIX-wiecznej paleontolożki Mary Anning wymagała intymnych scen między aktorkami. Ale tym razem reżyser Francis Lee oddał to w ich ręce. Same je zaplanowały i dla obu okazało się to dużo bardziej komfortowe. Nie mówiąc o ostatecznym efekcie, który porusza autentycznością.

Wydaje się, że właśnie Winslet jest idealną osobą, żeby mówić o tym, jak trudne jest radzenie sobie z presją dotyczącą wyglądu. Zmagała się z nią już w szkole - przezywano ją „grubaską”. „To było straszne. Często nie chciałam iść do szkoły następnego dnia, ciągle płakałam. Ale jednocześnie miałam w sobie determinację – chciałam kiedyś zostać aktorką, więc musiałam odciąć się od tego prześladowania i pielęgnować swoje marzenie”, wspominała.

Uwagi na temat jej kształtów prześladowały ją nieustannie. Na zajęciach teatralnych słyszała, że musi się nad sobą zastanowić, bo nie ma zbyt wielu ról dla grubych aktorek. Kiedy jako nastolatka aspirowała do ról w filmach i reklamach, bez ogródek powtarzano jej to w nieskończoność. „Chcę być szczera i uczciwa wobec siebie i świata. Mówiono mi, że nie mam szansy na karierę, bo jestem zbyt gruba, więc schudłam”, przyznaje.

Tylko że komentarze wcale się nie skończyły. Warto pamiętać, że początek jej kariery przypadł na lata 90., kiedy za kobietę o idealnych proporcjach uważano Kate Moss, a popkultura ślepo kochała „heroin chic”. Po premierze „Titanica” ulubionym żartem w mediach było twierdzenie, że gdyby Winslet trochę schudła, Leonardo DiCaprio zmieściłby się na drzwiach i też by przeżył. „Niedawno musiałam z powodów prawnych przejrzeć artykuły o mnie z przeszłości. Byłam zaskoczona, jak nieprawdopodobnie brutalnie traktowała mnie w tamtym czasie prasa. Szczególnie brytyjska. Sama nie wiem, jak sobie z tym radziłam, ale na pewno włożyłam dużo wysiłku, żeby ignorować ten przejaw okrucieństwa”, wspominała.

Kate z Reading
Przez ostatnie lata zmienił się jej sposób postrzegania świata. Kiedyś potrafiła powiedzieć, że „feministki nieco ją irytują”. Po zagraniu w filmie „Na karuzeli życia” Woody’ego Allena chwaliła jego sposób konstruowania kobiecych postaci i nawet powiedziała, że reżyser ma w sobie dużo z kobiety. Dzisiaj nie przypomina grzecznej dziewczynki, która czuje się wyróżniona tym, że została zaproszona do męskiego klubu. Jest raczej w nastroju wojowniczym - wzywa kobiety do współpracy i wzajemnego wspierania się, bo jak mówi, tylko razem możemy doprowadzić do realnej zmiany naszej pozycji – równoprawnego traktowania i wynagradzania. Przyznaje, że żałuje współpracy z Allenem, Romanem Polańskim przy filmie „Rzeź” (za rolę w nim dostała Golden Globe) i z Harveyem Weinsteinem, producentem filmu „Lektor”, który przyniósł jej jedynego w dotychczasowej karierze Oscara (mimo siedmiu nominacji). „Co ja sobie myślałam, godząc się na pracę z nimi? To niewiarygodne, jak ci mężczyźni byli poważani w przemyśle i jak długo to trwało. To haniebne. Muszę wziąć odpowiedzialność za to, że kiedyś z nimi pracowałam. Nie mogę cofnąć czasu. Ale mam do siebie żal”, mówiła.

Prawdopodobnie na jej przesunięcie w stronę aktywizmu miała wpływ prezydentura Trumpa. Od kiedy znalazł się w Białym Domu, wcześniej niewypowiadająca się o polityce aktorka zaczęła zamieszczać na swoim Instagramie zaangażowane wpisy: protestujące przeciwko złemu traktowaniu ludzi na granicy z Meksykiem,

Pozostało 70% artykułu

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Pani

PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH

  • Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
  • Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
  • Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
  • Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
  • Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki

4.9 zł miesięcznie

Kup teraz
Pani

Masz już wykupioną subskrypcję?

Zaloguj się