Joanna Brodzik | Kąpiel w truskawkach

Tekst: Agnieszka Litorowicz-Siegert, Zdjęcie: Marlena Bielińska/Move

Data publikacji: 14.12.2021

Joanna Brodzik | Kąpiel w truskawkach

Zdjęcie: Marlena Bielińska/Move, stylizacja: Maria Szaj, makijaż: Gosia Macias/Van Dorsen Artists, fryzura: Kamil Pecka, scenografia: Anna Tyślerowicz oraz Kwiaty i Miut

Tekst ukazał się w magazynie Twój Styl nr 1/2022.

Smakoszka życia. Zmysłowa, nienasycona, głodna wiedzy i eksperymentów. To musiało się tak skończyć. Joanna Brodzik napisała książkę niekucharską... Są przepisy, ale i emocje związane z gotowaniem. Kiedy 20 lat temu japoński profesor Kikunae Ikeda oznaczył nowy smak – umami, ona przetłumaczyła go na własny język: „smaczliwy”. To także jest opowieść osobista.

Szukała przestrzeni, w której mogłaby się schować, przetrwać czas pandemii. Odkryła nową pasję, równoległą do aktorstwa ścieżkę rozwoju, a może kariery? A zaczęło się dawno. Lubi wspominać ten moment. Rok 1976, ona, trzylatka, siedzi na krześle u babci, macha nogami, ma kapcie w kratkę. Zajada bułkę z masłem i szynką, do tego dostała kakao. Smak, zapach, ciepło kubka w dłoni – pierwsze zmysłowe skojarzenia. Apetyt na sensualne doświadczanie jedzenia od tamtego momentu rósł i rósł. A także ochota na słuchanie opowieści o kuchni, gotowaniu, znanych szefach, historii potraw. Dziś Joanna jest kucharką, a teraz także – pisarką. Mówi, że książka, na którą się odważyła, to wyśniona przez nią gawęda kulinarna. Wpuszcza nas do swojego świata, sadza przy stole. Opowiada o ludziach, którzy kształtowali jej smak, ale i podejście do życia. Takiej jej nie znacie.

Babcia – pierwsza ważna
To książka o skarbach miłości, którymi zostałam obdarowana. Babcia Jadzia była jak kaczka, za którą dreptałam. Jako brzydkie kaczątko – ze względu na mój wąsik i czarną monobrew przypominałam raczej chłopca w typie południowym. (śmiech) Ona pokazała mi, ile radości może dać dzielenie się posiłkiem. Nawet w tak skromnie prowadzonym domu jak nasz. Można mieć w lodówce tylko dwa jajka i nie wyrzekać na los. Utrzepać je z gazowaną wodą i zrobić piękny omlet. Nakryć do stołu, zapalić świece, cieszyć się smakiem. Pokazała mi, jaką frajdę można mieć z popełniania kulinarnych „wykroczeń”. Na przykład gdy wracałyśmy z piekarni, połowę bochenka chleba dzieliłyśmy jeszcze na pół. Jedna ćwiartka była przeznaczona na kanapki, z drugiej wydrążałyśmy miąższ. Miałam przyzwolenie, by zanurzyć twarz w opróżnionej skórce i wąchać. Nazywałyśmy to „świętem przytulania chleba”. Babcia do naszej mikroskopijnej kuchni zgarniała nawet kilkanaście osób. Dorośli przekomarzali się, dyskutowali, żartowali. Aż wreszcie otwierano piekarnik i na stół wjeżdżało drożdżowe ciasto. To było w Lubsku, miasteczku, gdzie osiadła moja rodzina, kiedy już wszyscy odnaleźli się po wojennych perypetiach – przesiedleniach na „ziemie odzyskane”, po zsyłce na Syberię. Opowieści o tych wojennych doświadczeniach są motywem mojego dzieciństwa. Na przykład opowiadanie o tym, jak podczas syberyjskiego głodu, na przednówku, dzieci wybierały jajka z wronich gniazd i jak tęskniły za chlebem. Moja ukochana ciotka Dagmara Dworak, córka najmłodszego brata babci, napisała książkę o losach naszej rodziny, zatytułowaną właśnie Kromka chleba. Często we wspomnieniach bliscy przywoływali historię, którą babcia Jadzia – najstarsza siostra – opowiadała rodzeństwu na dobranoc w najsroższą zimę zsyłki. Opisywała ze szczegółami, jak bierze kromkę świeżego pachnącego chleba, smaruje ją grubo masłem, okłada tłustym twarogiem, a potem polewa wszystko miodem, którego jest tak dużo, że spływa z kanapki i cieknie po palcach... Dla głodnych dzieciaków ta historia była jak bajka. Dla mnie to opowieść o szacunku dla chleba.

Nie wyrzucam
O tym również jest moja książka Umami. Opowieści i przepisy – jak nie marnować jedzenia, przetwarzać je, zagospodarować. Światowo mówi się na to: „cucina povera” – kuchnia biedaka. Nie potrafię wyrzucać jedzenia, chleba. Staram się kupować pieczywo dobrej jakości, nie dopuszczam, by pleśniało. W przewiewnym miejscu zawiesiłam lniany woreczek, też z recyklingu, po mandarynkach. Wkładam tam resztki chleba, piętki. Gdy woreczek się napełnia, mielę suchy chleb. Do jednego słoika wkładam bardziej rozdrobniony, który przeznaczam do zagęszczania zup i sosów. Do drugiego grubiej zmielony, zmieszany z czerwoną papryką albo innymi przyprawami – będzie z tego panierka do mięsa. Schabowe w panierce z chleba są niezrównane w smaku. Resztki mięsa i wędlin zbieram do pudełka i przechowuję w zamrażarce. Wykorzystuję je do bigosu albo fasolki po bretońsku. W innym pudełku mam pieczone kości, które zostają po posiłkach. Wzbogacam nimi wywary. Przygotowuję je w piekarniku, który po pieczeniu ciast w wysokiej temperaturze jeszcze przez kwadrans pozostaje porządnie nagrzany. To według mnie szacunek dla energii. W stygnącym piekarniku suszę też plasterki jabłek, które zastępują czipsy. Podczas oglądania serialu na kanapie sięgamy do miski po coś, co nie zatłuszcza palców.

Jak zostałam kucharką
Mocne wspomnienie: mam pięć lat. Mama poszła do pracy, zostałam z babcią, która obolała leży w łóżku – atak korzonków. A trzeba zrobić obiad. Babcia pyta, czy dam radę, jeśli będzie mnie prowadziła krok po kroku. Zgadzam się, jestem przejęta i dumna. Wyjmuję z lodówki kurczaka, myję go. Na szczęście jest wypatroszony! Myłam wielokrotnie lalki, ale one miały głowy! Kurak – nie! Idę po prodiż, w

Pozostało 70% artykułu

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Twój Styl

PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH

  • Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
  • Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
  • Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
  • Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
  • Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki

4.9 zł miesięcznie

Kup teraz
Twój Styl

Masz już wykupioną subskrypcję?

Zaloguj się