Przejdź do zawartości

Harmonijny mikrokosmos. Wywiad z Melą Koteluk

Rozmawiała: Anna Jasińska, zdjęcia: Bartek Wieczorek/Visual Crafters

Data publikacji: 06.08.2025

Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 9/2025

Nie wierzy w sukces bez determinacji. Sama wykazała jej wiele, gdy jako nastolatka wyjechała z domu z marzeniem, by śpiewać. Właśnie skończyła czterdziestkę, wydała płytę Harmonia i otwiera nowy rozdział – niedługo zostanie mamą. Niestandardowe decyzje? Umiejętność dystansowania się wobec porażek? Silne kobiety w rodzinie, z  których bierze przykład? Sprawdzamy, co pomogło Meli Koteluk dojść do punktu, w  którym „wszystko wreszcie wskoczyło na swoje miejsce”.

W poetyckich tekstach piosenek łapie chmury na lasso i przedawkowuje myśli. Na koncertach porywa tłumy spontaniczną energią, przekonując, że każdy z nas ma przed sobą himalaje szans, nawet jeśli czasem utknie w martwym punkcie albo jeździ w kółko na rondzie. Ona ze swojego zjechała, poukładała siebie na nowo i dziś mocno stoi na ziemi. Jest w dobrym związku, planuje przeprowadzkę – „bo rodzina się powiększy”, zatrudniła genealogiczne tropicielki, żeby dogłębnie poznać rodzinną historię. I już dokonuje pierwszych odkryć! A w chwilach wolnych? Obserwuje gwiazdy i czyta o  astronautach. Pasuje do niej słowo: wielowymiarowa.

Twój Styl: Podobno czytasz książki o kosmosie. W twoich tekstach też jest sporo kosmicznych metafor. Przypadkowa zbieżność?

Mela Koteluk: Od dziecka uwielbiałam patrzeć w niebo. To mój sposób na przypomnienie sobie, że jesteśmy częścią czegoś większego. Bezmiar kosmosu porządkuje mi priorytety – pomaga oddzielić sprawy naprawdę ważne od błahych. Ostatnio emocjonowałam się misją polskiego astronauty Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. To kolejny ważny krok nauki, inspiracja dla dzieciaków, które dziś spoglądają w gwiazdy. Motyw nieba towarzyszył też w  pracy nad albumem Astronomia poety. Baczyński – płycie stworzonej z Bartkiem Wąsikiem z zespołu Kwadrofonik. Baczyński używał astronomicznych obrazów, by w swojej poezji mówić o przekraczaniu doczesności, bólu, śmierci. Ostatnio przeczytałam też świetną książkę Andrew Smitha Księżycowy pył. W poszukiwaniu ludzi, którzy spadli na Ziemię, o losach załogi Apolla. Zastanawiam się: czy po takim doświadczeniu można w ogóle wrócić na Ziemię i tu normalnie żyć? Czy jednak na zawsze pozostajesz już trochę w gwiazdach? Wciągająca lektura.

Jaką rolę pełni u ciebie ta pasja?

Jest paliwem. Podobnie jak muzyka, podróże, spotkania z ludźmi z różnych światów – to wszystko uruchamia we mnie procesy twórcze. Moje piosenki biorą się z osobistych eksploracji. Są o  poszukiwaniu komunikacji z innymi, a muzyka to uniwersalny język emocji, który łączy i przekracza wszelkie bariery. Artyści budują światy, w których inni mogą rozpoznać własne doświadczenia. Moją młodzieńczą inspiracją był David Bowie, twórca bezkompromisowy, też patrzył w niebo. Stworzył swoje kosmiczne alter ego (jako Ziggi Stardust, galaktyczny posłaniec, twierdził, że przybył z misją, by uzdrowić Ziemię – red.). Dla mnie ciekawy był zwłaszcza drugi etap jego artystycznego życia, moment odsłaniania swojego człowieczeństwa. Muzyka to według mnie najdoskonalsza forma sztuki. Sfera akustyczna jest czymś abstrakcyjnym, niewidzialnym – jak powietrze, a jednocześnie potrafi wywierać potężny wpływ i przenosić ludzi w inne światy. 

Twoja droga artystyczna pokazuje, że choć lubisz spoglądać w gwiazdy, umiesz też mocno stać na ziemi i odnajdujesz się w rzeczywistości. Potrafiłaś to już jako nastolatka.

Zawsze byłam dobrze zorganizowana. W wieku 17 lat wyjechałam z rodzinnego Sulechowa do Warszawy, by kształcić się muzycznie. Rodzice dali mi wolność, ale też wiele wsparcia. Z  perspektywy czasu sądzę, że panowali nad całą tą ekspedycją, choć robili to dyskretnie. Podejrzewam, że w podobny sposób uczy się latać ptaki. 

Pierwszy udany skok w samodzielność zachęcił cię do śmielszych posunięć. Po liceum znów spakowałaś plecak i…

…pojechałam do Londynu. Miałam tam spędzić trzy tygodnie, a zostałam ponad trzy lata. Znalazłam pracę w restauracji, prawie wszystkie zarobione pieniądze wydawałam na koncerty. Nie myślałam o  karierze, tylko chłonęłam świat i czerpałam z niego pełnymi garściami. To był niezwykle istotny etap mojego rozwoju. Praca w restauracji nauczyła mnie pokory i pokazała, że sukces zależy od wielu elementów. Nie tylko od pieniędzy, ale i od zaangażowania, pasji, jakości tego, co się robi, innych ludzi. Czas mijał. Znajomi zaczęli na poważnie osadzać się w Londynie, a ja zatęskniłam za Polską. I  postanowiłam założyć zespół. Z tą myślą wróciłam do Warszawy.

Świat się do ciebie uśmiechnął czy raczej było pod górkę?

Dziś widzę, że los dał mi bardzo dobre karty, choć moja droga na scenę wcale nie była prosta ani krótka. Przeciwnie – kręta jak serpentyna. Po powrocie do Warszawy pracowałam w małej wytwórni fonograficzne

Pozostało 70% artykułu

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Twój Styl

PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH

  • Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
  • Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
  • Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
  • Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
  • Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki

4.9 zł miesięcznie

Kup teraz

Masz już wykupioną subskrypcję?

Zaloguj się