Facet z krwi i kości
Tekst ukazał się w dwumiesięczniku NETFILM nr 6/2023.
Narzekano, że nowy „Znachor” nikomu nie jest potrzebny. Tymczasem powstał film, który pozwala inaczej spojrzeć na dobrze znaną historię.
Tadeusz Dołęga-Mostowicz próbował sprzedać „Znachora” jako scenariusz filmowy. Nie wyszło. Rozbudował więc tekst i wydał powieść, która stała się czytelniczym hitem. Historia chirurga Rafała Wilczura, który traci pamięć i wiedzie żywot wiejskiego znachora jako Antoni Kosiba, doczekała się ekranizacji w roku 1937 i 1982. Teraz przyszedł czas na kolejną. Gdy ogłoszono, że powstanie, zawrzało. „Po co robić coś, co jest doskonałe?” – pytano, zapominając, że każda książka ma prawo do wielokrotnych adaptacji.
Decyzja reżysera Michała Gazdy okazała się słuszna. Po pierwsze, tytułowy „Znachor” to facet z krwi i kości. Wilczur Jerzego Bińczyckiego był idealistą, po odejściu Beaty odrzucił zaloty chłopki. Wilczur Leszka Lichoty wprawdzie nadal żyje w okresie 20-lecia międzywojennego, ale twórcy nie widzą powodu, żeby nie tchnąć w tę postać więcej męskiej energii. Po drugie, scenografia, kostiumy i pejzaże zapierają dech w piersi. Możemy wybrać się do przedwojennego szpitala i kawiarni Ziemiańskiej, odwiedzamy slumsy. A w części o tułaczce Kosiby – stary młyn, żydowską karczmę i szlachecki dwór. Skansen Muzeum Wsi Lubelskiej, pałac w Nieborowie i pałac w Falen
Pozostało 70% artykułu
Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów
Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów dwumiesięcznika NETFILM
PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH
- Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
- Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
- Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
- Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
- Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki
4.19 zł co dwa miesiące
Kup teraz