DANUTA I ANDRZEJ BŁAŻEJCZYKOWIE | ŚLUB albo...DAJ MI SPOKÓJ!

Wysłuchała: Beata Biały, fotografował: Filip Zwierzchowski

Data publikacji: 17.07.2024

DANUTA I ANDRZEJ BŁAŻEJCZYKOWIE | ŚLUB albo...DAJ MI SPOKÓJ!

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 8/2024

Podobno miłość od pierwszego wejrzenia jest przereklamowana. Historia Danuty i Andrzeja Błażejczyków zdaje się to potwierdzać. Chwilę trwało, zanim zrozumieli, że są dla siebie stworzeni. Dziś świętują 50. rocznicę związku.

DANUTA BŁAŻEJCZYK – jej przeboje, np. „Na krawędzi nocy i dnia” czy „Królem swego życia bądź”, śpiewała cała Polska. Występowała w amatorskim zespole 31 mil, potem koncertowała po Europie, aż uzyskała uprawnienia estradowe i zaczęła współpracę z Wojciechem Młynarskim i Włodzimierzem Korczem, którzy pisali dla niej piosenki. Założycielka Fundacji Apetyt na kulturę, która organizuje Danuta Rinn Festiwal. W 2011 otrzymała srebrny medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.

Andrzeja spotkałam w Lub­linie, studiowałam filolo­gię rosyjską. Pomyślałam, że to fa­cet, który nie robi z niczego problemu, tylko cieszy się życiem. Serce delikatnie zadrżało, ale byłam platonicznie zakocha­na w innym muzyku.

Pół roku później zespół 31 mil zaprosił mnie jako wokalistkę – spełniło się moje marzenie! W dzień pracowałam w biblio­tece, po południu biegłam na próbę do Do­mu Kultury, a wieczorem graliśmy w knajpach. To były naprawdę fajne czasy, dlatego że ludzie autentycznie wychodzi­li się bawić. My też byliśmy młodzi, więc pełni sił. Graliśmy do pierwszej w nocy, a potem o piątej musiałam wstać, żeby na szóstą być w bibliotece. Wtedy jeszcze nie była mi w głowie miłość. Ale tak mnie adorował, aż w końcu pojęłam, że już po mnie – zakochałam się. Spotykaliśmy się parę miesięcy. W końcu postawiłam sprawę jasno: albo się pobieramy, albo daj mi spo­kój. To był maj, kiedy Andrzej popro­sił mnie o rękę. Ale kiedy powiedzieliśmy jego mamie, że chcemy wziąć ślub, prze­raziła się: „Dzieci, ale czy musicie?!”. Jego brat brał ślub w lipcu, a my mieliśmy we wrześniu. Wiadomo, dwa śluby to ogrom­ny wydatek. Jeszcze śmieszniej było z moimi rodzicami. Pamiętam, jak siedzimy u nich z całym zespołem. Jeszcze nawet nie było mowy o ślubie i nagle mojej ma­mie przypomniało się, że nie wyniosłam śmieci: „Tyle razy cię prosiłam! Kto się z tobą ożeni, jak ty nie wynosisz śmieci?!”. A Andrzej na to: „Pani Cichowska, ja się z nią ożenię”. A pół roku później przyszedł naprawdę poprosić o moją rękę. Podaro­wał mi pierścionek, który dostał od swojej mamy. Wciąż go noszę.

Gdy poszliśmy zamawiać ślub, na pytanie ile płacimy, padła odpowiedź: „co łaska”. Wręczyliśmy kopertę, a wtedy ksiądz za­pytał: „A ile jest w tej kopercie?” – było 2 tys. zł (moje miesięczne dochody w bi­bliotece). Ksiądz uznał, że to za mało. A nasz świadek Marek Makuch omal go nie udusił. Na weselu grał zespół tzw. weselny, ale w związku z tym, że zaproszeni byli koledzy z naszej rockowej kapeli, posta­nowiliśmy zagrać coś dla młodych. I wte­dy mój dziadek wstał i mówi do babci: „Babka, zabieraj te poduszki! Wychodzi­my!”. I wyszli, zabierając ślubny prezent. Przynieśli następnego dnia, kiedy złość na rock & rolla minęła. (śmiech)

Kiedy braliśmy ślub, mieliśmy po 21 lat, a Karolina urodziła się dopiero 15 lat póź­niej. Żyliśmy jak wolne ptaki. Trasy kon­certowe w całej Polsce, a nawet za granicą. A potem nagle przyszła tęsknota i pomyśleliśmy, że chyba czas najwyższy, by w na­szym życiu pojawiło się dziecko. We wrześniu wróciłam z kontraktu i pojecha­łam do Szwecji na prom. Dziwiło mnie, że ciągle jest mi niedobrze. Nawet gdy stali­śmy w porcie, dostawałam choroby mor­skiej. Poszłam do lekarza. „Jest pani w drugim miesiącu ciąży”, przekazał do­brą nowinę. Zadzwoniłam do mamy z ży­czeniami świątecznymi. „Jaka wiadomość najbardziej by cię ucieszyła?”, zapytałam. Wymieniła kilka rzeczy, ale to nie było to. „Będziesz babcią!” - słyszałam tylko jak płacze z radości. Choć oszalałam na punk­cie Karolinki, nie czuliśmy potrzeby, by zrezygnować ze śpiewania i grania. Zaj­mowaliśmy się nią obydwoje, jeździła z nami w trasy, nie stwarzała nigdy żad­nych problemów. Ale potem przyszła szkoła i to nie zawsze było już

Pozostało 70% artykułu

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Pani

PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH

  • Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
  • Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
  • Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
  • Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
  • Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki

4.9 zł miesięcznie

Kup teraz
Pani

Masz już wykupioną subskrypcję?

Zaloguj się