Bez recepty na życie. Wywiad z Małgorzatą Sochą
Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 09/2021.
Jest matką, żoną i aktorką. W tej kolejności – podkreśla Małgorzata Socha.
I hedonistką. Uwielbia gotować, jeść, rozmawiać. Mówi, że nadszedł czas kobiet.
– Kobiety mają moc, dużo więcej znaczą niż kiedyś.
PANI: Czujesz się niezniszczalna?
Małgorzata Socha: O, nie…!
Pytam, bo wczoraj pracowałaś 15 godzin. Dziś pewnie będzie podobnie?
Ostatnio rzeczywiście mam bardzo intensywny czas. Kilka dni temu zorientowałam się, że „moja doba bez spania” trwała 21 godzin, dzień wcześniej 20… Nie jest łatwo, ale mam osoby, które mi pomagają, bez nich nie dałabym rady. Jako mama często czuję się rozdarta, boli mnie serce, gdy idę na plan, na szczęście moje dzieci to rozumieją. Nie kładą się Rejtanem pod drzwiami, żeby mnie zatrzymać, a takie sytuacje zdarzają się pracującym mamom. Wiedzą, że wychodzę do pracy, ale zawsze wracam.
Czekają na ciebie?
Zawsze. A ja cieszę się na tę chwilę. Kocham wracać do mojego domu. Jestem osobą zadaniową. Mam cel, zadanie – muszę je wykonać. To nie wynika z poczucia niezniszczalności, tylko obowiązku. Wierzę, że im więcej mamy obowiązków, tym więcej możemy w życiu zrobić. Często czas wolny przecieka nam przez palce. Rozleniwia, stajemy się mniej efektywni. Ja lubię mieć dzień wypełniony po brzegi. Daje mi to satysfakcję, spełnienie, radość. Kiedyś uwielbiałam spać. Teraz już nie potrafię długo spać, budzi mnie poczucie, że tracę czas, w którym mogłabym zrobić tyle fajnych rzeczy.
Na przykład?
Spędzić czas z rodziną, poćwiczyć, żeby upiec i zjeść ciasto. Chciałabym więcej czytać. Codzienność, która mnie goni, do tego intensywne życie zawodowe sprawiają, że książki od kilku miesięcy leżą nietknięte na stoliku obok mojego łóżka. Na przykład biografia Demi Moore czy autobiografia, którą dostałam od Magdy Gessler. Magda obiecała, że lektura jej książki będzie tak pikantna, że czytając, sama zapłonę. (śmiech) Na szczęście są wakacje i cieszę się, że będę miała chwile dla siebie.
Co to jest „chwila dla siebie”?
Chwila, kiedy możesz zajrzeć w głąb siebie, zająć się sobą, pomyśleć o tym, co jest już za mną, a co nowego mnie czeka. A czasem nie myśleć o niczym, poczytać książkę, obejrzeć jakiś film, serial. To mnie resetuje i daje mi przestrzeń, żeby odetchnąć. Nasz dom jest dużym przedsiębiorstwem, wszystko trzeba poustawiać, zaplanować. Żartuję, że kobieta na drugie imię powinna mieć Logistyka.
Weszłaś w dorosłe życie z konkretnym planem czy poszłaś na żywioł?
Zawsze wiedziałam, że chcę mieć dużą rodzinę. To był mój priorytet. Dla mnie dom to dziecięcy szczebiot. Bez dzieci czułabym się niespełniona. Moje ananasy wypełniają cały mój świat. To jest niezwykłe uczucie, kiedy wiesz, że masz dla kogo żyć. Najpierw jestem matką, potem żoną i aktorką. W tej kolejności.
Co na to twój mąż?
Myślę, że Krzysiek też w pierwszej kolejności wymieniłby rolę ojca, potem męża i inżyniera.
Idealnie się dobraliście. Sprawiasz wrażenie łagodnej i delikatnej, ale pod tą powłoką kryje się twarda i zdecydowana kobieta.
Nie dostrzegam w sobie tej delikatności. Może dlatego, że pochodzę z domu, gdzie nigdy nie było głaskania, rozpieszczania. Mój tata był pilotem wojskowym, cenił porządek i dyscyplinę. Uważał, że „dzieci i ryby głosu nie mają”, więc oboje z bratem musieliśmy być karni i posłuszni. Mama bardzo kochająca, ale też wymagająca, nie prawiła pustych komplementów.
Nie dostałaś pochwały nawet za świadectwo z paskiem?
Nie przynosiłam. (śmiech) Sama widzisz, nie było mnie za co komplementować. Gdy dostałam się do akademii teatralnej, usłyszałam: „Nie spodziewałam się”. To był komplement w ustach mojej mamy, wypowiedziany z prawdziwą dumą. Całkiem niedawno rozmawiałyśmy z mamą o „Brzyduli 2” i ona powiedziała, że w telewizji powtarzają pierwszą „Brzydulę”. Spostrzeżenie mojej mamy było w dychę: „No, kochanie, widać, że nadgryzł cię ząb czasu”. I jak tu jej nie kochać za jej szczerość. Trudno się z nią nie zgodzić…
Jak zbudowałaś poczucie własnej wartości?
Z domu wyniosłam karność, rodzice wykształcili we mnie silny charakter, pewność siebie. Mimo że mnie nie głaskali po głowie, motywowali mnie do walki o swoje, pokazywali, że w życiu nie mogę się poddawać, muszę być twarda. Ostatecznie chyba dobrze na tym wyszłam. Przydało mi się to w aktorstwie. To jest piękny zawód dla niesamowicie wrażliwych ludzi z jednej strony, a z drugiej – i to jest jakaś paranoja – dla supersilnych, wytrzymałych, odpornych. Przez te wszystkie lata na wielu planach zdjęciowych spotkałam różnych ludzi i nasłuchałam się mnóstwa złych i chamskich uwag na swój temat. Wystarczy przypomnieć sobie niedawne afery mobbingowe w szkołach teatralnych.
Poza tym internet otworzył na oścież drzwi dla hejtu.
To prawda. Nigdy wcześniej ludzie nie mieli możliwości, żeby w tak bezwzględny i brutalny sposób wyrażać swoje „opinie”. Anonimowość sprawiła, że przekroczono wszystkie granice: przyzwoitości, uczciwości, kultury. Ludzie ochoczo biorą udział w oczernianiu, ocenianiu, krytykowaniu, hejtowaniu, bo nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności
Pozostało 70% artykułu
Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów
Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Pani
PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH
- Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
- Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
- Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
- Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
- Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki
4.9 zł miesięcznie
Kup teraz