Aleksandra Kwaśniewska i Kuba Badach | Dwoje na drabinie
Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 10/2025
Ona napisała słowa. On zaśpiewał. Skąd wiedziała, o czym mają być teksty? Przecież go zna. Czy był pewien, że trafi w jego oczekiwania? Przecież ją zna. Praca nad płytą Radio Edit nie była próbą dla związku. Umieją przyjąć krytykę, choć... bez entuzjazmu. Aleksandra Kwaśniewska i Kuba Badach są ze sobą od 16 lat. Ich małżeństwo to nie huśtawka, raczej stabilna drabina, która daje oparcie.
Przy tej rozmowie przydałyby się didaskalia. Z odpowiedzi na pytania nie da się wyczytać: zawadiackiego spojrzenia, pobłażliwego kiwania głową, czujnego ściągnięcia brwi, czułego dotknięcia, niedowierzającego parsknięcia. Miny i gesty wraz ze słowami opowiadają o tym, jakim małżeństwem są Ola (coraz bardziej Aleksandra) Kwaśniewska i Kuba (na pewno nie Jakub!) Badach.
Bezpośredni, dowcipni, z dystansem do siebie. To już nie zakochane dzieciaki, uciekające przed paparazzimi, lecz para kochających się ludzi, którzy też zwyczajnie się lubią. Trudno po jednym spotkaniu ocenić, jakie mają życie, ale wydaje się, że dobre. Bo wygodne, dostatnie, oświetlone blaskiem znanych nazwisk? Nie, ważniejsze jest, że mogą na siebie liczyć, gdy jest ciężko, potrafią się śmiać ze swoich wad i dzielić szczęściem. Cenią się i szanują, to pomogło przy pracy nad płytą Kuby Radio Edit, na którą teksty napisała Ola. Refleksyjne: „Co jednak, jeśli/ więcej tych dni/ z tyłu niż z przodu/ zostało mi?”, dojrzałe: „Dobrze wiem, że choć to nie jest rozsądne/ chcę już być na drodze do wspomnień”, zabawne: „Diabeł nas malował, teraz śpi/ i niesie się gminna wieść/ że nie praca, talent, tylko teść”. Teoretycznie dotyczą spraw uniwersalnych, ale... są też formą opowieści o nich.
Twój STYL: Znam Olę dziennikarkę, instagramerkę. Teraz poznałam tekściarkę. Ale Radio Edit to nie jest debiut.
Kuba Badach: Kilka lat temu Ola spektakularnie mnie uratowała. W 2017 roku pracowałem nad pierwszą płytą solową Oldschool – w szufladzie leżały utwory, które nie pasowały do repertuaru Poluzjantów, a chciałem, żeby zobaczyły światło dzienne. Miałem nagrane melodie, gotową większość tekstów, ale kilku brakowało. Terminy goniły, wpadłem w panikę. Utknąłem przy piosence roboczo nazwanej Wall of kindness, chciałem ją zaśpiewać po angielsku. Ola zaproponowała: „Słuchaj, może spróbuję”. Mówię – próbuj. Po kilku dniach położyła na biurku...
Ola Kwaśniewska: Z pewną nieśmiałością.
Kuba: ...tekst. Przeczytałem go i odleciałem! To był list ojca do nowo narodzonego syna, w którym mówi mu, jak przejść przez życie. Refren w wolnym tłumaczeniu brzmi: „Śmiej się głośno i tańcz, jakby nie było jutra. Krzycz, bądź mądry i odważny, nie pozwól im wygrać tej wojny milczenia, bo mur dobroci już runął”. Trafiła w punkt.
Napisać dobrą piosenkę – sprawa niełatwa, podniosłaś rękawicę, którą Kuba rzucił na oślep. Zadanie miałaś utrudnione, bo chodziło o tekst w języku obcym.
Ola: Czułam, że jest w potrzebie. Miał kilka dni, żeby skończyć nagrywać, próbował współpracy z różnymi tekściarzami, ale ciągle coś było nie tak.
Śpiewasz dla polskiej publiczności, dlaczego zależało ci na angielskim tekście?
Kuba: Piszę utwory mocno zrytmizowane, które opierają się w dużej mierze na jednosylabowcach, co w przypadku języka polskiego jest dramatycznie trudne. Piosenka Jestem kimś początkowo też miała być angielska.
Ola: Ale też z założenia zabawna. Napisałam słowa, lecz mieliśmy wrażenie, że w obcym języku ten dowcip nie wybrzmiewa. Wahaliśmy się do ostatniej chwili. Akurat gdy Kuba miał nagrywać w studiu w Warszawie, byłam na Mazurach. Na godzinę przed jego wejściem do studia postanowiłam jednak spróbować, usiadłam na tarasie i napisałam Jestem kimś. Po polsku. Piosenka spodobała się do tego stopnia, że promowała płytę Oldschool. Gdy Kuba mówi na koncertach, że tekst powstał w godzinę, ludzie myślą, że żartuje, a to prawda.
Jak się pracuje nad tekstem? Kuba opowiada, o czym powinna być piosenka, podsuwa tematy?
Ola: Dostaję demo z melodią zaśpiewaną, jak to się mówi w branży, po flamandzku. Brzmi trochę jak angielski, ale nie ma sensu. Natomiast to w muzyce kryje się podpowiedź, konkretna emocja. Zadaniem tekstu jest wydobyć ją i obudować taką historią, z którą Kuba może się utożsamić. To dla mnie oczywiste wyzwanie, bo nie jestem prawie pięćdziesięcioletnim mężczyzną.
Ale jesteście ze sobą ponad 16 lat, to dość, żeby się poznać.
Kuba: Pewnych rzeczy nawet nie musimy mówić, i tak się rozumiemy. Mamy podobne spojrzenie na świat, wrażliwość, poczucie humoru. W naturalny sposób współodczuwamy.
Małżeństwo was zmieniło?
Ola: Czy ja wiem? Gdy się spotkaliśmy, byliśmy bardzo podobni do osób, którymi jesteśmy dzisiaj.
Kuba: To znaczy, ja byłem głupszy i gorzej ubrany. To, co miałem w szafie... Ola przyjechała kiedyś do mnie i się popłakała.
Ze śmiechu?
Ola: Z rozpaczy! Kuba poprosił, żebym go wystylizowała na pierwszy po długiej przerwie koncert Poluzjantów. Znaliśmy się krótko, kilka tygodni pewnie. Wchodzę do niego, otwieram szafę, a tam same ubrania jak do koszenia trawnika... Koncert następnego dnia, nie ma czasu na zakupy. Wybrałam czarne spodnie Adidasa, udające smokingowe i dwie koszulki – białą i czarną, które miał włożyć jedna na drugą.
Kuba: Ubrałem się w to i pomyślałem, że wyglądam jak pajac, ale trudno. Później dostałem SMS-y od znajomych: pierwszy raz dobrze wyglądałeś na koncercie. Sukces! Ola powiedziała: „Misiu, doprowadzę do takiej sytuacji, że cokolwiek wyjmiesz z szafy i włożysz, będziesz wyglądał dobrze”.
Potwierdzam, to się udało. Jako jeden z nielicznych miałeś szansę umawiać się z prezydentówną Kwaśniewską. To uskrzydla czy paraliżuje?
Kuba: I to, i to. Poznaliśmy się na urodzinach wspólnej znajomej i od razu coś mnie do Oli przyciągnęło.
Ola: Był wytrwały. W pierwszych słowach zakomunikował, że się ze mną ożeni, a potem cały wieczór mnie przepytywał: czy lubię jeździć na nartach, gdzie najchętniej spędzam wakacje, co czytam. Pytania jak z biura matrymonialnego. Myślałam, że żartuje, ale jak się okazało, mówił poważnie.
Skąd wiedziałeś po kilku godzinach znajomości, że to kobieta, z którą chcesz spędzić życie?
Kuba: Byłem pewien, że to jest TA dziewczyna. I koniec. To się do dzisiaj nie zmieniło. Ale wtedy miałem obawy. Na przykład, co powiedzą rodzice Oli na to, że spotyka się z muzykiem. Przecież to koszmar.
Ola: Pierwsza reakcja mamy była właśnie taka: „Muzyk? O Jezu!”. Oczywiście gdy poznała Kubę, zakochała się w nim w sekundę. Teraz to jej syneczek – pięknie śpiewa, lubi sprzątać, doskonale robi zakupy.
Zawodowy muzyk sporo czasu spędza poza domem. Koncerty, nagrywanie płyt w studiu,
Pozostało 70% artykułu
Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów
Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Twój Styl
PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH
- Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
- Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
- Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
- Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
- Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki
4.9 zł miesięcznie
Kup teraz