Moja teoria szczęścia. Wywiad z Katarzyną Nosowską

Rozmawiała: Agnieszka Litorowicz-Siegert, zdjęcia: Piotr Porębski

Data publikacji: 11.05.2023

Moja teoria szczęścia. Wywiad z Katarzyną Nosowską

Tekst ukazał się w magazynie Twój Styl nr 6/2023

Pięć lat temu przeżyła osobistą katastrofę – rozstała się z wieloletnim partnerem, nie miała pracy, została sama z kredytem i poczuciem winy, że nie daje rady. Dzisiaj mówi: jestem szczęśliwa, przynajmniej… przez trzy czwarte doby. Jest pewna, że tylko jednemu zawdzięcza poczucie spokoju: ogromnej pracy nad sobą. Katarzyna Nosowska nam o niej opowiada, dodając: Ale nie pytajcie mnie, jak żyć. Każdy powinien być autorytetem sam dla siebie.

Teraz ma długie jasne włosy i wygląda świetnie. Jakby świeciła od środka. Jest żoną Pawła, z którym zeszła się po kryzysie, wzięli ślub. Stworzyła wielopokoleniowy dom. – Nigdy nie było tak intensywnie jak teraz – mówi. Choć Hey, zespół, od którego wszystko się zaczęło, skończył trzydzieści lat. Ważna jest dla niej nowa płyta. Degrengolada to analiza do szpiku kości: relacji społecznych, politycznych wariactw, męskości w kryzysie, miłości, za jaką się tęskni. Boli, kiedy się słucha? No, właśnie nie. W tekstach jest drugie dno. O tym rozmawiamy. I nagle nasza rozmowa staje się opowieścią Kaśki o jej własnej drodze do w końcu odnalezionego szczęścia.

Twój STYL: Przerwa była długa, twoje życie meandrowało ostro. Nowa płyta za chwilę. Czym jest dla ciebie osobiście Degrengolada?

Katarzyna Nosowska: Kocham ją. Ekscytuję się, co będzie z tym materiałem dalej. Czy słuchaczom zrobi się miło w przestrzeni tej muzyki, czy może się mylę, nic o ludziach nie wiem i moje piosenki są nietrafione – takie mam teraz rozterki. Ta płyta to konsekwencja mojego dorastania. Refleksje, jakie zbierałam w ostatnim czasie, doprowadziły mnie do miejsca, w którym zaczynam być cichym obserwatorem. Nie komentatorem. Jestem ciekawa wszystkiego, co się rozwija w moim polu widzenia.

Twoje teksty na pierwszy rzut oka nie są optymistyczne – mowa tam o „dorabianiu mord”, końcu „skisłej epoki”, o chłopakach, którzy z młodych buntowników, z którymi chodziło się na szaber agrestu, stali się zaniedbanymi malkontentami… Także o tobie pragnącej „pieszczot, nie utarczek”.

Podczas pisania tych piosenek zależało mi na przekazie: jest jak jest, ale każda ludzka istota ma narzędzia, by poradzić sobie w tym opresyjnym czasem świecie. Śpiewam: „Jestem gigantem”. Uważam, że wszyscy jesteśmy potężni, tylko często żyjemy w nieprawdzie na swój temat. Mówię to na podstawie doświadczenia. Wcześnie zaczynamy wierzyć różnym osobom, instytucjom, szkole, że jesteśmy wadliwi, niewystarczający. Że coś z nami nie tak i musimy się naharować, żeby świat nas zaakceptował. Że powinniśmy być nieśmiali w snuciu marzeń, pragnieniu szczęścia, w zaufaniu do siebie. A ja dziś wierzę, że możemy zmienić paradygmat, który nam zaaplikowano. Po pracy, którą nad sobą wykonałam, przestaję dostrzegać problem w tym, co jest określanie przez ludzi jako niewygodne, bolesne, ciężkie, mroczne, czasami nie do zaakceptowania. Dla mnie każde z takich doświadczeń również ma wartość. Bo „złe” zdarzenia przyniosły mi w konsekwencji coś dobrego.

„Złe”, czyli…

Pięć lat temu, w 2017, przeżyłam osobisty armagedon, życie mi runęło. Dotarłam do miejsca, w którym musiałam zadać sobie ważne pytania i wybrać nową ścieżkę. Teraz nad sobą pracuję. Badam swój skład od środka. Jak saper namierzam kabelki, które trzeba przeciąć, żeby ładunki wybuchowe we mnie nie eksplodowały. To ciężka praca, ale fascynująca ze względu na odkrycia. Od pięciu lat każdy rok postrzegam jako przełomowy.

Jak brzmiało najważniejsze pytanie, które sobie zadałaś?

Kim jestem? Po prostu. Dziś celem mojego życia jest dokopanie się do wiedzy na swój temat. Nie interesuje mnie zdobywanie informacji na temat wielkiego świata, komputer w mojej głowie się przeciążył. Jestem na drodze do pokochania siebie. Wiem, że to brzmi tanio, coelhowsko, ale jest duża głębia i wzruszająca wartość w stwierdzeniu, że chcę dojść do siebie po to, żeby siebie objąć, przytulić. Zrozumiałam, że wewnętrzna pustka, którą czułam, brała się z głodu miłości. Długo myślałam, że ona może przyjść z zewnątrz – poznam partnera, który mi pustkę zasypie, może zrobi to moje dziecko, może wypełnią ją lajki albo publiczność wynagrodzi mi ją brawami. Próby zapychania tego pustego miejsca we mnie czymś z zewnątrz dawały efekt trwający sekundę. Jakbym jadła powietrze. Dziś umiem dawać sobie wypełnienie trwałe.

Musisz mieć na nie recepturę. Z czego tę trwałość budujesz?

Zaczęłam siebie szanować. Akceptować prawo do tego, że się czasami potykam, błądzę i będę robiła tak do śmierci. Stare przekonania biorę

Pozostało 70% artykułu

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Twój Styl

PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH

  • Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
  • Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
  • Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
  • Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
  • Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki

4.9 zł miesięcznie

Kup teraz
Twój Styl

Masz już wykupioną subskrypcję?

Zaloguj się