Izabela Kuna & Katarzyna Warnke |Takie różne, TAKIE SAME

Rozmawiała: Iga Nyc, fotografowała: Aldona Karczmarczyk

Data publikacji: 15.03.2024

Izabela Kuna & Katarzyna Warnke |Takie różne, TAKIE SAME

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 4/2024

Dwie piszące i reżyserujące aktorki. Dwie kobiety w średnim wieku. Inne doświadczenia, inne temperamenty, za to podobne emocje i pragnienia. One wiedzą, że jak tańczyć, to do rana, a jak korzystać z życia, to do utraty tchu.

IZABELA KUNA - Rocznik 1970. Urodziła się w Tomaszowie Mazowieckim, ukończyła wydział aktorski w Szkole Filmowej w Łodzi. Dużą popularność przyniosła jej rola w filmie „Lejdis” Tomasza Koneckiego z 2008 r. Ostatnio oglądaliśmy ją w takich produkcjach jak „Teściowie 2” i serial „Morderczynie”. 22 marca na player.pl zadebiutuje serial „Klara”, w którym zagrała główną rolę i który powstał na podstawie jej debiutu książkowego pod tym samym tytułem, wydanego w 2013 roku. W 2021 r. ukazała się kontynuacja powieści – „Klara jedzie na pogrzeb”. Na scenie Izę można zobaczyć m.in. na deskach Teatru Współczesnego w takich spektaklach jak „Wstyd” i „Kto chce być Żydem?”. Prywatnie matka 28-letniej Nadii i 15-letniego Stanisława oraz partnerka Marka Modzelewskiego, dramatopisarza i lekarza radiologa.

KLARA
PANI: Za chwilę premiera serialu „Klara”, ekranizacji twojego debiutu prozatorskiego, w którym grasz tytułową rolę i jesteś producentką kreatywną. Książkowa Klara, kobieta w średnim wieku, nie ma męża ani dzieci. Za to ma toksyczną matkę, żonatego kochanka, kota i najlepszą przyjaciółkę Wronkę, w którą wciela się Kasia Warnke. Znałyście się wcześniej

IZABELA KUNA: Tylko przelotnie. Do­piero dzięki wspólnej pracy poznałyśmy się bliżej. Zaczęło się od castingu do roli Wronki, który trwał kilka dni i na któ­rym pojawiło się wiele wspaniałych ak­torek. Dla mnie sytuacja była niezręczna, bo sama na castingi nie chodzę. To nie arogancja, ja się ich po prostu boję i mocno przeżywam. Bardzo rzadko coś wygrywałam, dlatego teraz chodzę już tylko czasami. Doskonale wiedziałam, co czują moje koleżanki. Długo szukaliśmy Wronki, zagrała Kasia. Wronka jest bły­skotliwa i czarująca, ale też w pewien sposób złamana, podszyta cierpieniem. Znosi swoją samotność z żartem i non­szalancją. To osoba, z którą chciałabym się przyjaźnić. Tak jak z Klarą, której da­łam wszystko, co we mnie najlepsze i najgorsze. (śmiech) Klara ma moją wrażliwość i trochę moich doświadczeń, także łóżkowych, jednak jest ode mnie odważniejsza.

Zanim przeczytałam „Klarę”, widzia­łam ją ponad dekadę temu w war­szawskim Teatrze Powszechnym. Miała wtedy twarz twojej koleżanki, Edyty Olszówki.

Klara zawsze miała i ma przede wszyst­kim moją twarz i moje serce. Zawsze wiedziałam, że dobrze piszę i że mam poczucie humoru, ale sukces czytelniczy i opiniotwórczy książki bardzo mnie zaskoczył i wzruszył. Rozmawiałam z wie­loma reżyserami, którzy chcieli przeno­sić „Klarę” na ekran, i każdy proponował mi tytułową rolę, ale odmawiałam. Nie chciałam jej grać, nie wiem czemu. Tym razem też miałam wątpliwości, ale po­myślałam, że jak nie teraz, to nigdy. Więc zagrałam i nie żałuję. To niesamowite, bo jestem osobą bardzo krytyczną, ale kiedy po kilkunastu latach ponownie przeczy­tałam „Klarę”, stwierdziłam, że niczego bym w niej nie poprawiła. Tak, zaraz na­piszą, że jestem zadufana w sobie, ale mam to gdzieś. Jestem zadufana w Kla­rze. Jestem z niej dumna, z książki, z se­rialu, z siebie.

Umiejętność chwalenia samej siebie to pozytywna, chociaż rzadka cecha.

Długo nie umiałam tego robić, ale się na­uczyłam. I jestem z siebie zadowolona. Oczywiście zdarzają się różne chwile, gorsze też, ale pracuję nad tym, chodzę na terapię, śpię, sprawiam sobie przyjemności.

Jeden z krytyków napisał, że Klara „jest jak niegrzeczna Bridget Jones, która łyka nieco więcej tabletek i pije więcej alkoholu”.

Myślę, że i Klara, i Bridget piją porówny­walnie, czyli dużo. Ale nie tylko o piciu, paleniu i tabletkach chciałam opowie­dzieć. Chciałam opowiedzieć o kobie­tach, które chcą być szczęśliwe za wszel­ką cenę, które się biją o swoje szczęście. O ludziach, którzy mimo mocno śred­niego wieku starają się z życia czerpać pełnymi garściami. I świetnie się przy tym bawią. Wydaje mi się, że jest coś wzruszającego w osobach takich jak Kla­ra czy ja - które już czegoś nie zrobią, bo coraz mniej czasu przed nimi, ale wciąż im się wydaje, że któregoś dnia czas się zatrzyma, więc pragną więcej i więcej. Żyją, jakby się nic nie zmieniło, a zmie­niło się w ch*j. Takie kurczowe chwyta­nie się życia bywa trudne, smutne i śmieszne. Ale jest prawdziwe. Klara pi­je, bo jest szczęśliwa, i pije, bo jest nieszczęśliwa, Klara ma kochanka, bo nie ma męża, ma kota, ma nieszczęśliwą matkę i czasami szczęśliwych przyjaciół i tak w kółko. Klara rozpaczliwie chce żyć, uprawiać seks, jogę, tak jak ja. Ja mam w sobie więcej energii niż większość młodych ludzi, których spotykam. Wczoraj premierę miała „Koronacja”, spektakl dyplomowy, który wyreżysero­wałam w Akademii Teatralnej, i do dru­giej nad ranem tańczyłam z moimi stu­dentami i studentkami. Dawno tak dobrze się nie bawiłam, przez kilka go­dzin nie schodziłam z parkietu. Ja zawsze uwielbiałam imprezować, ale od ostat­nich kilku lat robię to znacznie rzadziej. I Nadia, moja dorosła córka, powiedziała: „Mamo, jak tak tańczyłaś, to nie mogłam oderwać od ciebie wzroku”. Na premie­rze byli też Filip, syn Marka (Modzelew­skiego, autora sztuki, a prywatnie part­nera aktorki – red.) z poprzedniego związku, i nasz wspólny syn Staszek, który stwierdził, że kiedy obserwował nas na scenie podczas braw, był dumny. To wzruszające, że naszym dzieciom po­doba się to, co robimy. I że nawet jak czasem jesteśmy śmieszni, to nas lubią. Jestem z pokolenia, które się częściej rodziców bało, niż lubiło.

PRZYJAŹŃ
Klara i Wronka przyjaźnią się od czasów podstawówki. Masz takie przyjaciółki?

Miałam przyjaciela. Bardzo długo utrzy­mywaliśmy kontakt, ale potem on wyje­chał i ten kontakt się urwał. Czułam się wspaniale, kiedy z Przemkiem szliśmy razem przez Tomaszów Mazowiecki na pączki lub do mojego taty do pracy, gdzie spędzaliśmy czas po szkole. Byłam dumna, że mam takiego przyjaciela. Dla mnie ludzie zawsze byli ważni. Wciąż mam przyjaciół ze Szkoły Filmowej w Łodzi. Znamy się ponad 30 lat i dalej spotykamy, chociaż już coraz rzadziej. Ja dużo pracuję, no i wiek mi na pewne rzeczy nie pozwala. Wiem, że powinnam być w łóżku o 22, jeśli chcę się wyspać, więc nie mogę prowadzić intensywnego życia towarzyskiego. Potrzebuję spokoju. Niektórzy myślą, że mi odbiło.

Zaprzyjaźniasz się na planach filmowych i telewizyjnych?

Nawiązuję intensywne relacje. To są takie uderzenia pioruna: jak poczuję z kimś chemię, to często dzwonimy do siebie, gadamy, spotykamy się. Ale potem plan się kończy i ta dynamika słabnie. W teatrze jest trochę inaczej. We Współczesnym od kilku lat występuję razem z Agnieszką Suchorą i Jackiem Braciakiem we „Wsty­dzie”. Zawsze siadamy po spektaklu, palimy i gadamy. To jest bardzo głęboka znajomość. Z Jackiem wymieniłam dziś od rana już dwa SMS-y, a Agnieszka właśnie dzwoni, proszę zobaczyć. To w tym momencie najbliższa mi osoba. Oczywiście poza Markiem, bo z nim mam najgłębszą relację. Wkurza mnie czasem strasznie, ale jest moim najlep­szym przyjacielem. Pod względem towa­rzyskim jesteśmy kompletnie różni, bo on stroni od ludzi i najchętniej w ogóle nie wychodziłby z domu. Do kina cho­dzimy osobno. Ja mam swoich znajo­mych, Marek swoich, chociaż zdecydo­wanie mniej. (śmiech) Mnie ludzie ciekawią, inspirują, uwielbiam podróżo­wać, spotykać się. Chociaż prawda jest też taka, że z wiekiem cenię sobie naj­bardziej swoje własne towarzystwo.

Podobno im jesteśmy starsi, tym trudniej nawiązywać nowe przyjaźnie.

Ciekawość drugiego człowieka wciąż jest we mnie tak samo duża, w ogóle mi to nie przeszło. Ale zaczęłam bardziej cenić swój czas. Kiedyś byłam wszędzie i dla wszystkich, a teraz chcę być przede wszystkim dla siebie. Moje życie towa­rzyskie jest bardziej przemyślane.

Masz kogoś takiego jak Klara Wronkę?

Teraz nie. Sama dla siebie jestem Wronką.

MIŁOŚĆ
W „Klarze” opowiadasz o ciągłym poszukiwaniu miłości. O zagubieniu. I o nieukochaniu.

Te stany towarzyszą mi, odkąd byłam mała. Nigdy nie czułam się wystarczająco kochana, wystarczająco dobra i wystar­czająco ładna. Do Marka bez przerwy mówię, żeby mnie przytulił, bo potrze­buję więcej czułości. Ale to poczucie nie­ukochania ma swoją metrykę i nie ma związku z tym, że ja jestem zadowolona ze swojego życia. Zawodowo jestem w dobrym miejscu i podobają mi się rze­czy, które robię, a praca sprawia, że czu­ję się potrzebna. Prywatnie też myślę o sobie dobrze. Moja samoocena jest znacznie lepsza niż dawniej, ale gdzieś tam w środku jest ciągle ta dziewczyna, której nikt mocno kiedyś nie przytulił i żadne tabletki na to nie pomogą. Ja ją lubię bardzo. Chciałabym, żeby ktoś ciągle utwierdzał mnie w przekonaniu, że jestem fajna. Powtarzał, że zasługuję na to, co mam, i że mogę robić, co chcę. Żeby mi powiedział „Wszystko jest do­brze, Iza”. Ja to mówię do siebie, ale tro­chę za mało. Dlatego kiedy widziałam wzruszenie w oczach Marka, jak oglądał „Koronację”, jak usłyszałam aprobatę naszych dzieci, to z tego szczęścia właś­nie tańczyłam do rana. Na chwilę poczu­łam się totalnie szczęśliwa. Marek poje­chał do domu, a ja balowałam sama na parkiecie. Poczułam, że jestem niesamo­wicie fajna. My się zresztą poznaliśmy z Markiem na premierze „Koronacji” nie­mal 20 lat temu w Teatrze Narodowym.

On zawsze mówi o tobie „aktorka wybitna”. Kiedy osiem lat temu robiłam z nim rozmowę do Partnerów, tak opisywał wasz związek: „Spokój i sielanka domowa to nie dla nas. Telewizor, rower, spacer w parku – sorry, ale nie. Jest dużo emocji, dużo słów, rozstawania się i godzenia”. Coś się zmieniło?

Jest mniej rozstawania się, bo już mi się nie chce popisywać, uspokoiłam się. Nie miewam już takich napadów histerii czy złości jak kiedyś. Oczywiście zdarzają nam się kłótnie, wiadomo, ale nie sta­wiam już spraw na ostrzu noża. Nadal nie lubimy wspólnych spacerów, nie robimy razem zakupów. Tak naprawdę bardzo rzadko się widujemy. Bo najczęściej kie­dy ja jestem w domu, to Marek jest w pracy, a jak on wraca, to ja idę do tea­tru, bo mam wieczorem spektakl. Może to jest nasz sposób na związek? Czas spę­dzamy razem prawie tylko rano. Ja wsta­ję wcześnie, o szóstej, idę z psem na spacer, kupuję w piekarni bagietki i kiedy wracam do domu, mamy godzinę, żeby posiedzieć przy kawie i pogadać. Zanim on zacznie pić swoją, ja już mam pusty kubek. On się dziwi: „Już wypiłaś? Nie umiesz pić kawy…”, po czym robi mi na­stępną. I tak jest za każdym razem.

Kiedy pracujecie razem, też jest spokojnie?

My sobie nie wchodzimy w drogę, jeśli chodzi o pracę. Jak pisał scenariusz do „Klary”, nie było między nami spięć, bo dostał do rąk dobry materiał. (śmiech) A mówiąc poważnie, wiele osób przed nim próbowało adaptować moją książkę na scenariusz, ale dopiero Marek zrobił to naprawdę dobrze. Marek jest najlep­szy, serio. Napisał świetne odcinki. Naj­bardziej cieszy mnie, że oglądał serial i jest zachwycony. Mną w serialu również.

A twoje role teatralne chwali?

Dawno nie zrobiłam żadnej premiery ja­ko aktorka. Gram w trzech spektaklach i to jest już dla mnie dużo. Oczywiście dostaję propozycje, ale na razie nie wchodzę w nowe projekty, bo nie mam na to siły. Próby do „Koronacji”

Pozostało 70% artykułu

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

Kup subskrypcję, aby mieć dostęp
do wszystkich artykułów miesięcznika Pani

PRENUMERATA AUTOODNAWIALNA WYDAŃ CYFROWYCH

  • Wyjątkowa oferta cenowa tylko dla subskrybentów
  • Dostęp przez przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację
  • Automatycznie odnawialne zamówienie bez dodatkowych procedur
  • Możliwość rezygnacji z subskrypcji w dowolnym momencie
  • Ulubione treści zawsze w zasięgu ręki

4.9 zł miesięcznie

Kup teraz
Pani

Masz już wykupioną subskrypcję?

Zaloguj się